Powrót od zdrady

Czterdziestolatek, w krótkiej przerwie po powrocie z pracy do domu, a przed położeniem dzieci spać, wychodzi do sklepu po drugiej stronie ulicy, po piwo. To takie typowe. Czterdziestolatek współczesny, który spóźnił się ze spłodzeniem dzieci, i dlatego ciągle jeszcze nadzoruje ich wieczorne mycie, a potem opowiada im historie przed snem, albo czyta. Który mentalnie tkwi dwadzieścia lat wstecz, choć jego styl życia od dawna wskazuje na czterdzieści. Pomieszanie chłopca i zmuszonego do symulowania dorosłości – męża, ojca, kierownika, słowem – faceta w średnim wieku.

Wychodząc do sklepu nagle czuje zapach jesiennego powietrza, które niepostrzeżenie napływa skądś. Chyba między drzewami; i jakby wychylało się spomiędzy źdźbeł trawy, z bruzd gleby; czai się, choć już jest, ale nieśmiało. Wilgoć jesieni, ta sama, teraz już ciemno o dwudziestej, w świetle lampy ulicznej, na skarpie lśnią koleiny drogi do domu. To nie kostka brukowa, tak popularna, oczywiście wśród tych, którzy mogą wybulić trochę kasy. To ziemia, matka zapomniana, dlatego tak lśni, mokra, w świetle zwykłej lampy. Lśni nieziemsko, śni ziemsko; i padają na nią dżdżyste kropelki, więc śni mocniej.

Jesienne kałuże, chłód i wilgoć, matka zapomniana ziemia, byli przyjaciółmi samotności, dopóki nie zostały zdradzone. Starych przyjaciół zostawia się, zyskując nowych; bezlitosne prawo, na które tylko wzruszyć ramionami. Przepraszam was, bo wspierałyście mnie, żyłem z wami, lecz także marzeniem. Teraz spełnionym, i zapomniałem o was.

Białystok, budowa nowej dzielnicy w miejscu starej

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *