Mam napisać kolejny tekst na zamówienie. Oczywiście termin w zasadzie minął. Wiąże się z tym napięcie, które z jednej strony wzmaga determinację, z drugiej – wywołuje strach przed klawiaturą i monitorem komputera. Bo co będzie, jak siądę, a tu nic? Albo napiszę zdanie, które już za chwilę okaże się kiepskie. Albo napiszę cały tekst, w zaangażowaniu i przeświadczeniu o jego nawet niezłej wartości, a jutro rano – sam się będę go wstydził. Tak, twórca, nawet taki domorosły, właściwie to on szczególnie, powinien wyzbyć się wstydu. Dla własnego bezpieczeństwa.
Świtające pomysły zdają się trudne: ach, gdybym miał dwa dni, zaszyty w niedostępnej leśniczówce wszedłbym w magiczny świat wyobraźni i spłodził, urodził a potem wychował ze trzy teksty. A ile mam? Dwie, trzy godziny jeszcze dzisiejszej nocy, zaś jutro – jedną ręką realizując spektakle, a drugą biegając po klawiaturze.
To jasne, że myśl o leśniczówce jest zwodnicza. To bzdura! – powiem sobie szczerze. Niedostępność, samotność nie gwarantują sukcesu płodzenia. Tak jest. Jest jak jest.