Świerszcze szalone. Usłysz je, a uspokoją cię, byś jeszcze nie opłakiwał lata. Przenikają przestrzeń: zarosłe bramy nie otwarte od lat, wysokie trawy, teraz ciemne, niewidzialne, szeleszczące… Przenikają dystans, obejmują brata – mrok.
Może to przez uchylone okna, gdziekolwiek nie zajdziesz – od ganku, przez korytarz – do łazienki, kuchni, sypialni. Za oknem otulonym pnączem, przez które niczego już prawie nie widać. Lecz słychać i tu i tam…. świerszcze.
W dużym domu, w ogrodzie, który w dzień zatapia się w sierpniowym upale i nie wiadomo gdzie się kończy, pod wysokim drzewem, którego nie ma jak dostrzec szczytu, nie sposób zadrzeć głowy. Tam mnóstwo zagadek, nie widzianych przez ciebie miejsc, wypełnionych historią przedmiotów, historią dłuższą niż moja, niż moja wyobraźnia. Gdzieś tam, pomiędzy latami, mała dziewczyna, z opadającymi kiedyś do policzków, kiedyś czarnymi włosami, znów w upale lata, zapachu gorącego piasku i zostawianych na nim szybkich śladów stóp…