Ten sam problem powtarza się wciąż, w różnych kręgach. Na przykład – w grze w zespole muzycznym, który gra na zasadzie własnej inwencji muzyków. Ktoś przychodzi do zespołu i… nie znajduje w nim miejsca. Po prostu nie widzi momentów, w których mógłby coś zagrać – dodać, dołożyć. Czuje, że zespół nie zostawia dla niego miejsca. Mógłby spróbować wpłynąć jakoś na zespół, zaproponować coś innego, ale inni tego nie dostrzegają, nie odbierają jego starań – świadomie lub nie. Czy za bardzo są skoncentrowani na sobie? Brakuje im wrażliwości, doświadczenia…? Nie akceptują przybysza? Skrzyżowanie bezkolizyjne…