Jeśli się zastanowimy nad podstawą dystansu, która pozwala nam nazywać pięknym dobro nie budzące w nas pragnienia, zrozumiemy, że mówimy o pięknie, gdy radujemy się czymś już tylko z tego powodu, że jest, niezależnie od jego posiadania. Nawet ładnie owinięty tort weselny, podziwiany na witrynie cukiernika, może jawić nam się jako piękny, choćbyśmy ze względów zdrowotnych albo z braku apetytu nie pragnęli go wcale jako dobra do zdobycia. Piękne jest to, co cieszyłoby nas, gdyby było nasze, ale pozostaje piękne nawet, gdy należy do innego. Oczywiście nie badamy tu postawy kogoś, kto w obliczu rzeczy pięknej, takiej jak obraz wielkiego malarza, pragnie ją zdobyć, by być jej dumnym posiadaczem, aby móc na nią patrzeć codziennie albo dlatego, że ma ona wielką wartość ekonomiczną. Owe formy namiętności i zazdrości, woli posiadania, zawiści lub najzwyklejszej chciwości nie mają nic wspólnego z poczuciem piękna. Człowiek spragniony, który znajduje źródło i pochyla się, by z niego pić, nie kontempluje w nim piękności. Może uczynić to później, gdy zaspokoi pragnienie. Dlatego poczucie piękna odmienne jest od pragnienia. Można uważać istoty ludzkie za piękne, nie pożądając ich albo wiedząc, że nie mogą nigdy stać się nasze. Jeżeli natomiast pragnie się osoby (która może być nawet brzydka) i nie można mieć z nią upragnionej więzi, doświadcza się cierpienia.
ze wstępu do Historii piękna pod redakcją Umberto Eco
——–
A na deser – coś z polityki 😉
Hegel (cytat według Slavoja Żiżka z wywiadu z Gazetą Wyborczą):
…prawdziwe zwycięstwo w polityce nie polega na tym, żeby przeciwnika
zabić, lecz by doprowadzić go do tego, żeby – nawet atakując cię –
przemówił twoim językiem.
zabić, lecz by doprowadzić go do tego, żeby – nawet atakując cię –
przemówił twoim językiem.