Ach, cóż za piękny wieczór! Wygląda na to, że nie mam dziś już nic do zrobienia! Piękne uczucie. Bez udręki, że coś pozostało, czegoś nie dopełniłem, z czymś jestem spóźniony. Nie, nie porównuję się w żadnej mierze np. do matek wychowujących dzieci, nie mówiąc już o tych samotnych, które pewnie w ogóle nie doświadczają takiego stanu. Zaraz, właśnie mi się przypomniało… Sza!
Zaczęło się wreszcie misterium śniegu. W igłach świerków, przy naszej bramie, szumi zatrważająco, ale pociąga przede wszystkim. Księżyc prawie w pełni. Szum słychać i teraz, zza kuchennego okna. Brzoza nieruchoma, to od tych świerków tak szumi. Księżyc teraz ledwo przebija się przez chmury. Ciekawe, że on ma to wszystko gdzieś, wiatr, świerki, udręki rzeczy niezałatwionych. A może ma swoje problemy.