Fascynujące, zachwycające dzieło tuż obok, nie pozostawia mi spokoju. Nie zostawię go w spokoju.
Analizuję, rozbieram strukturę, rozkładam na czynniki pierwsze, sukcesywnie tropię autora, węszę jego metody, tropię taktyki, systematyzuję rozwiązania, śrubka po śrubce, słowo po słowie, płatek po płatku.
Aż wreszcie niewiadoma, zagadka, tajemnica zachwytu nie ostała się. Przede mną, na blacie stołu, zdemontowany, rozbebeszony na płatki, łodyżkę, pręciki, słupek… jeszcze chwilę temu czarujący kwiat. Czar prysł, powrócił spokój.