Dzisiaj wyprzedzając pewien samochód o mało co nie wpadłem na wysepkę i słupek, bo kierowca, którego wyprzedzałem, ostro dodawał gazu. Był to starszy człowiek, w dużych okularach, w małym terenowym samochodzie; najwyraźniej duch współzawodnictwa nie gaśnie z wiekiem. Współzawodnictwo współzawodnictwem, ale dodawanie gazu kiedy jest się wyprzedzanym, jest bardzo niebezpiecznym wykroczeniem. Nie mówiąc o tym, że to ignorancja albo złośliwość.
Postanowiłem dać mu do myślenia… Kiedy wreszcie udało mi się go wyprzedzić (fortelem, bo bestia robił co mógł, żeby się nie dać), zacząłem jechać… zgodnie z przepisami. Obszar zabudowany to przecież 50 kilometrów na godzinę. Był na tyle zaskoczony, że najpierw próbował mnie wyprzedzić po chodniku z prawej strony (naprawdę!). Terenówką mogło mu się udać. Później zaczął nerwowo dzwonić przez komórkę (na policję? ale o co chciałby mnie oskarżyć?), a potem – robić mi nią zdjęcia. Widziałem wszystko w lusterku, bo trzymał mi się na zderzaku i zacząłem się bać, że nie utrzyma bezpiecznej odległości.
To niesamowite… Co za kraj, w którym by komuś dopiec, wystarczy po prostu zacząć przestrzegać prawa…