Beniaminie, płaczesz w nocy. Widząc mnie, żachnąłeś się, odwróciłeś. To nie mnie się spodziewałeś. Nie chcesz mnie, wolisz leżeć sam, i bym się do Ciebie nie zbliżał. A ja to rozumiem, Twój zawód, Twoją złość, żal, bunt. Nie złoszczę się na Ciebie. Mogę czekać, w odległym rogu pokoju, wiem, że na mnie patrzysz, i nie chcesz, żebym odchodził. Bo ja Ciebie dobrze rozumiem, dlatego się uśmiecham i zostaję z Tobą.
Meandry życia, ale na tyle subtelne, że nie da się ich wytłumaczyć słowami – komuś, kto ich nie przeszedł. Bolesny paradoks, ludzki los – sam, na własnej skórze przerabiasz materiał poszczególnych klas.
Przyjaciel Michał powiedział – szczęście, że doświadczenia nie można przekazać wprost drugiemu człowiekowi, że on musi sam do niego dochodzić, bo byśmy skrzywili komuś osobowość.
Dociera do mnie, że mój syn będzie szedł ścieżką podobną do mojej. A ja nie będę mógł mu uświadomić, co go czeka za kolejnym zakrętem. Bo moje "przepowiednie", instrukcje, mogą mu jeszcze bardziej utrudnić odnalezienie właściwej drogi.
Przygotowuję się do tego, aby z moim synem być, kiedy będzie przechodził te historie. I nawet mu za dużo nie mówić, zanim zapyta.
To wnioski niesamowite, dziwne, zaskakujące… Ale tak silnie stające mi przed oczyma…