Zawiewa dziś… Już noc. Niesione frunącym powietrzem igiełki – zamarznięte krople deszczu – stukały w nasze szyby. "Sara, słyszysz?". "Słyszę…"
W drodze powrotnej z pracy – wijące się po bieli warkocze czerwonych świateł. To karawana współczesnych wielbłądów, z ludźmi – zamkniętymi w ich garbach. Kiedyś wystarczyło nawoływanie, dziś – mają CB radio, przez które posyłają wzajemnie ostrzeżenia, narzekania, przekleństwa i dowcipy. "Jedzie jakiś wariat w tę pogodę". O mnie…? Nad warkoczami i wielbłądami unoszą się ostatnie dni. W czerni nad drogą buszują lekkie drgnienia i szalone wzruszenia serca. Twarze przyjaciół, dzieci, żony… jakiś mail, od kogoś sms, zdjęcie… I zaraz potem – eksplozje wrażeń… Czasem już brak na nie sił… A czasem trzeba jeszcze powalczyć, mocno, desperacko…
Deszczowe igiełki jakimś trafem zamarzły na szybach. Za nimi, bo za oknem, przyduszone śniegiem, przekrzywione krzewy i drzewka, obwisłe, nagie gałązki. Już noc, przestało zawiewać.