Szalone dni jakieś. W piątek – przez pół nocy moja twarz przy sedesie. Podejrzenie – rota – więc z dala od dzieci. Obstaję, że to było zatrucie. Co nie przeszkadza mi pracować, i w niedzielę, przy noszeniu sprzętu – przesilić kręgosłup. Dzisiaj więc – cały dzień jakieś idiotyczne wywijasy czynię – na dywanie, krzesłach, poręczach – żeby przestało boleć i móc się wyprostować.
Bojler przestał dawać ciepłą wodę, przestał dawać jakąkolwiek, więc – do niego. Pociecha – nie muszę już jechać o sklepu, żeby coś tam odkręcić. Ale ciasno, szafka, ściana, rurka, kable – kręcę dziesięć minut, kręgosłup, czuję, jeszcze mam. Bojler też wreszcie rzyga – o, porządnie!
Pociecha – w płucach małej dziewczyny czysto…
"Następne czyszczenie bojlera – jak będę w trzeciej klasie!" (oby…)