Płaczesz, w łóżeczku ze szczebelkami, w poświacie nocnej lampki. Przychodzę do Ciebie, otwierasz oczy. Szukasz jej wzrokiem… wiem kogo. Ale i ja wiem dobrze, gdzie Cię boli, gdy wykrzywiasz usta w podkówkę i patrzysz na mnie błagalnym wzrokiem. I choć chciałbym zapłakać razem z Tobą, to uśmiecham się do Ciebie, przez szczebelki. Widzisz mnie w poświacie nocnej lampki. I kładę rękę tam, na Twojej piersi, gdzie Cię właśnie boli, bo ja ten ból znam. Zamiera spazm, oddychasz. I zasypiasz znowu.