Wieczorne przygotowania do snu przerwał okropny krzyk Sary. Włożyła rękę tam, gdzie zawiasy drzwi, a Beniamin z impetem je popchnął. Wyciągnęliśmy zmaltretowany palec i oczywiście pierwsze pytanie – co kosteczki są w porządku. Na szczęście ruchliwość nie była zaburzona, żadnych niepokojących deformacji…
Współsprawca bawił się już czymś innym na podłodze, gdy Sara, jęcząc i pochlipując, zadawała sobie pytanie – jak mogłam nie widzieć, nie zauważyć? Jak Beniamin mogłeś mi to zrobić?
Powiedziałem jej, że ma szczęście, bo nie musimy jechać do szpitala. I że będzie bolało dzisiaj, jutro, i jeszcze przez kilka dni. Będzie duży siniak. Biedna, kochana dziewczyna! Jak ona potrafiła to przyjąć – ze zrozumieniem i cierpliwością, jak dorosły. Albo może nawet lepiej niż niejeden dorosły…
Trudno to opisać… Rodzić chciałby uchronić od bólu, ale z drugiej strony – jest świadomy, że ból jest i będzie w życiu każdego człowieka, a nasze dziecko jest dopiero na początku drogi. Można próbować pomóc go znieść…