W przerwach "na posiłek itp." czytam sobie "Księcia" Machiavellego, bo jakoś ominęła mnie ta lektura "w czasie właściwym" – czyli w szkole. Od dawna słyszałem opinie, że Machiavelli to był taki paskudny pan, który uczył, jak w polityce stosować najbardziej plugawe metody. Otóż czytam i stwierdzam, że ta opinia była wielce niesprawiedliwa. Machiavelli tylko opisał to, co swoją wielką umiejętnością obserwacji i analizy zauważył. Dlatego nie jeden raz daje do zrozumienia, że jeśli ktoś chce być człowiekiem szlachetnym, prawdomównym, kochającym itd. to będzie to zaszczytna postawa, lecz niestety bez szans na przetrwanie w roli przywódcy.
Ach… te sformułowania wprost. Na przykład rozdział osiemnasty rozpoczyna się od słów:
W jaki sposób powinni książęta dotrzymywać wiary
Każdy rozumie, że byłoby rzeczą dla księcia chwalebną dotrzymywać wiary i postępować w życiu szczerze, a nie podstępnie. Jednak doświadczenie naszych czasów uczy, że tacy książęta dokonali wielkich rzeczy, którzy mało przywiązywali wagi do dotrzymywania wiary, i którzy chytrze potrafili usidłać mózgi ludzkie, a w końcu wzięli przewagę nad tymi, którzy zaufali ich lojalności.
I co tu więcej pisać…