Nie napisałem, że jesteśmy w trakcie rozjazdów wakacyjnych 😉 W zasadzie teraz – 2 dni w domu, żeby uprać rzeczy, lekarzy poprosić o recepty na dalsze życie i ruszyć w drogę.
W ramach retrospekcji – jeżdżąc tu i tam trafiliśmy na zjawisko pt. park linowy. To tor przeszkód złożony z lin i tym podobnych, przeznaczony dla dzieci. Sara zapragnęła go przejść, z pewnością nieświadoma tego, co ją czeka. Tor jest otoczony siatką ochronną, tak więc "odpadnięcie od liny" nie przekreśla dalszej kariery życiowej dzieciaka. Z kolei z toru nie można wycofać się "w trakcie" – nie ma "bocznych wyjść" 😉
Początkowa euforia, pierwszy kryzys i chęć ucieczki, zmęczenie, strach w oczach – wszystko to, czego doświadczamy w pełnym dramatyzmu przedsięwzięciu – było również i na tym torze.
Obserwując "z ziemi" walkę powietrzną córki olśniło mnie – nazywanie matury "egzaminem dojrzałości" to kompletne nieporozumienie.
Zresztą już od dawna to podejrzewałem… ;-)))