Przeglądam moje stare zdjęcia, piszę skrótowo moją biografię. Jutro mam spotkanie z kimś, kto jest nią zainteresowany (???) i muszę się przygotować.
Zaglądam do moich starych zdjęć, które zamieszczałem na przykład na internetowych forach. To ciekawe, że czasem mam wrażenie, że wcale nie posunąłem się w rozwoju. Patrzę na te stare foty zrobione byle czym, i dokładnie czuję to samo, co czułem wtedy, kiedy je robiłem i zamieszczałem. Tylko, że wtedy byłem tak bardzo niepewny tego, czy one są "dobre". Dzisiaj wiem. O tyle jestem mądrzejszy.
Popatrzcie np. na zdjęcie tutaj: http://www.treklens.com/viewphotos.php?l=3&p=9999. Gdy go publikowałem, robiłem to zupełnie instynktownie, z wielką niepewnością. Nie wiem, czy dzisiaj odważyłbym się na opublikowanie na forum czegoś takiego. Dziś to zdjęcie mnie bardzo porusza, to największa rozpiętość, jaką można było osiągnąć tym aparatem i przy tej rozdzielczości. Maleńki traktor wobec zwalistych chmur, które wręcz kosmicznie układają się nad nim klinami na przemian: w lewo, w prawo i w lewo. Wtedy nie miałem pojęcia, co fotografuję, czułem to tylko – gdzieś. Dzisiaj – potrafię to zauważyć i opisać, i to coś porusza moją strunę – maleńkości i samotności wśród ogromu.
"Dobre zdjęcie"… A cóż to znaczy – "dobre"? Są kwestie, których nie jestem w stanie wytłumaczyć. Na przykład tego, że pojęcia typu: "ładne", "dobre", "poprawne" – często nie mają kompletnie sensu. Że przeważnie oznaczają kicz. Raczej należy zapytać: "czujesz to? jest to twoje?" Odpowiedz. "Nie, nie czuję" albo "czułem to 10 lat temu, ale dziś to dla mnie naiwne, nudne". Albo: "Tak, czuję, to jest moje".
Wydaje mi się, że tak niewiele jest osób, z którymi można porozmawiać naprawdę o fotografii. Ponieważ w niej, tak jak w innych sztukach, kryje się twórca, czyli człowiek – jego radości, rozterki, lęki, zwycięstwa. Czyli jest to rozmowa wprost o drugim człowieku. A jak rzadko rozmawiamy naprawdę o sobie nawzajem, dotykamy siebie nawzajem wewnątrz.