Zatrzymała mnie policja za wyprzedzanie na ciągłej linii. Udało się wywinąć, tłumaczyłem, że śnieg przysypał i nie widać, że jest ciągła. "Polskie" tłumaczenie – przecież znam tę drogę na pamięć. "Panie K…., przecież tędy pan dojeżdża codziennie do pracy!". To znaczy – wiem, że była ciągła jeszcze wczoraj. Przecież do dzisiaj mogli przemalować… ?
Ale nie wywinąłem się w drodze powrotnej. Od… psa. Uderzenie w ciemności, mignął ciemny kształt, jakby bela. Och, jakie uderzenie! Trzask czegoś tam na zewnątrz. Auto jedzie dalej prosto, kieruje się jak zwykle – nie jest tragicznie. Zawracam – tak, to pies, myślałem, że zamarznięty, tak tąpnęło. Ale przy tej prędkości i miękkie ciało jest jak belka. Odłupany spojler, rozbita dolna lampa. Zbieram z drogi plastiki. Kłaki sierści wbite w obręcz… skrzywiona…?
No i tak to…