Mojej przyjaciółki

Deszcz nocą. Tajemniczy. Na szybie pędzącego samochodu, wśród mroku. Czy to już śnieg? Słucham CB radia, mówią, że idzie – od północy. Nadchodzi jak potwór Buka z Doliny Muminków, tym straszniejszy, że w snach – moich jako dziecka. Dziecka, które czasem bało się zasnąć, by znów nie nadeszła. 

Nie wiem jak oddać to fascynujące natchnienie gdy tkwię w jadącym samochodzie w środku nocy, gdy zawiewa wiatr i rozrzuca ziarna zimy. Gdybym się zatrzymał w polach i wyszedł na zewnątrz, to bardziej bałbym się zabłąkanego szaleńca, niż tej pogody – dla mnie pięknej, mojej przyjaciółki, która rozumie mnie i zna na wylot. Sięga wprost do serca, gdy rozpinam na piersi kurtkę.

W domu – Sara nie śpi, babcia załamuje ręce, jakby przytrafiła się Sarze ospa. My naprawdę nie mamy większych problemów…? Gaszę światło, uchylam okno, tajemniczy powiew zagląda do pokoju. Za oknem lampa uliczna wypuszcza kłęby deszczośniegu. "Sara, mam dla ciebie wiadomość. Czekałaś na zimę, i jutro, kiedy się obudzisz, to pewnie będzie leżał śnieg". Odpowiada mi jej równy oddech.

"Kocham cię, Sara".

Istnieje chwila tylko ta, zawsze jest "teraz". Gdyby miała nie istnieć po niej następna, gdyby któreś z nas miało nie obudzić się jutro rano, to pozostaną jako ostatnie te słowa. Najważniejsze.

Choć czy komuś przydatne? Jeśli potem tylko niebyt… Kto je doceni, kto odczuje, komu dadzą cokolwiek, jeśli już nigdy nie mielibyśmy się spotkać…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *