Zaporożce

Najmniej lubię wieszanie drobnej bielizny. Jest to bardziej pracochłonne niż np. rzucić na suszarkę parę koszul i spodni. Szczególnie, gdy w grę wchodzi bielizna dzieci. Skarpetki Beniamina tak małe, że nie chcą się trzymać metalowych drutów.

Wieszam "w ganku", jak to nazywamy, czyli na klatce schodowej. Jest tam uchylone okno, więc mogę się wsłuchiwać w szum przejeżdżających samochodów, bądź we własne myśli. Mam wybór. Ponieważ często mam dość kręcących się w kółko własnych myśli, wybieram samochody. W końcu własne myśli to przeważnie nic nowego.

Pamiętam, kiedyś mieliśmy z kuzynem po 5-7 lat i zgadywaliśmy marki nadjeżdżających samochodów słuchając ich dźwięków, zanim się pojawiły. Skoda 1000MB miała dźwięk nie do pomylenia, podobnie Zaporożec. Kiedy pojawiły się Maluchy, też trudno je było pomylić. Rozpoznawaliśmy Ziły, Kamazy, Jelcze. Ten cięższy tabor wprawiał w rezonans domowe szyby, nie to, co dzisiaj, kiedy idealnie szczelne okna nie odpowiedzą nawet mruknięciem.

Zaporożce… ja naprawdę pamiętam Zaporożce…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *