Przed obiadem przyszła Karolina, 9-letnia sąsiadka. Kinga była już wcześniej. Patrzyłem jak bawią się razem z Sarą… Ależ Sara rośnie – powoli, ale konsekwentnie, powiedziałbym – nieubłaganie. Czasem w takich chwilach dreszcz przebiega mi po plecach… W co ja się wpakowałem? Małżeństwo, choć wydawało mi się do niedawna szaleństwem, które oczywiście popełniłem (przy pomocy, jak usilnie wierzę, Najwyższego), to jest niewielkim wariactwem wobec ojcostwa… Córka rośnie, przejmuje ode mnie mój styl odczuwania, mój sposób patrzenia na świat… Ta świadomość jest czasem przerażająca… Czy ja nad czymś panuję? Czy mogę dać jakieś gwarancje? …