Zapisałem się do szkoły, zresztą głupotą byłoby się nie zapisać na warunkach, które mi zaproponowano. Lecz będąc na zajęciach wczoraj i dzisiaj nie widziałem się z córką dwa dni, co mnie po prostu boli.
Ioana w Białymstoku, sytuacja się nie poprawia, a nawet trochę pogarsza. Plan przewiduje ściągnięcie ją we wtorek, mam jechać wraz z naszą przyjaciółką, która jest pielęgniarką. Dom bez Ioany jest pusty, gdyby nie Sara to nie miałbym tu po co wracać.
Dziś wróciłem po dwudziestej drugiej. Po pierwsze założyłem zaległe pranie, a później zabrałem się za porządkowanie rzeczy do wyrzucenia. W międzyczasie otworzyłem list od Jerrego i Sharon. Zapowiadają, że przyjadą do nas w sierpniu. Ucieszyłem się. Jerry to jedna z niewielu osób, z którym połączyło mnie to uczucie – obezwładniająca, wręcz paniczna niechęć do rozstania się z nim po 2-3 tygodniach wspólnie spędzonego czasu. To było właśnie wtedy, kiedy podczas naszej ostatniej podróży, z Polski przez Ukrainę na Mołdawię, poznałem Ioanę.
Ulubiona muzyka Jerrego, którą podarował Ioanie, rozświetlała później moje szare i brudne sceny polskiej zimy, gdy z zajęć na studiach wychodziłem na przystanek miejskiego autobusu, niosąc w plecaku listy od niej i do niej. Ta sama muzyka grała na naszym weselu. Jerry… Dziś – ile może mieć lat…? Siedemdziesiąt? Teraz dla niego i Sharon przylot do Europy to wyzwanie.
Dziś pozytywnie myślałem o kilku szczególnych dla mnie osobach. Czy to rzeczywiście możliwe, że mógłbym im w ten sposób ich wesprzeć…? Moja babcia nieczęsto mówiła mi, że modli się za mnie, ale kiedy już to powiedziała, to mogłem być pewien, że naprawdę oddaje mi siebie. Czy to możliwe, że kiedy chcę czegoś z całego serca, to mogę temu pomóc? Moje życie to wiele spełnionych marzeń. Dlaczego nie mógłbym więc popchnąć do przodu marzeń innym? Czasem wydaje mi się, że mam za dużo szczęścia, mógłbym nim obdzielić kilka osób – dla mnie szczególnych…
I wracam myślą do Ioany. Może za chwilę to my będziemy potrzebować szczęścia… Życie, zdrowie ludzkie jest kruche i słabe jak cienka nitka…