Rozdzielenie

Sara i ja wróciliśmy do domu, zostawiając Ioanę prawie pięćset kilometrów za tylnym zderzakiem naszego samochodu. Nie mogłem zostać dłużej, muszę popchnąć sprawy w pracy, z drugiej strony trudno siedzieć na głowie nawet najlepszym przyjaciołom. Z kolei ból Ioany powrócił właśnie dzisiaj i o jej podróży nie mogło być mowy. Decyzja podjęła się więc niejako sama… Smutno trochę i głupio… Ale Ioanę będzie miał kto odwiedzać, może sama chodzić, jeść… Czekamy na rozwiązanie problemu, oby bez komplikacji…

Sara i ja jechaliśmy samochodem. Sara jest dla mnie wspaniałym towarzyszem. Rozpłakała się, kiedy na stacji benzynowej sam poszedłem zapłacić w kasie. Po długim uściśnięciu powrócił jej uśmiech. Przy wjeździe do Warszawy dopadła nas burza śnieżna, łapałem twarde grudki śniegu i podawałem dziewczynie. Trochę rozmawialiśmy, śpiewaliśmy też. Ale najwięcej obserwowała drogę, drzewa, niebo. Dostrzegła w sumie trzy samoloty, podziwiała gwiazdy.

Przypomniałem sobie jak niektórzy ludzie traktują swoje dzieci poniżej ich możliwości. Wyręczają je w czynnościach, które one są w stanie zrobić, zwracają się do nich z żenującą dziecinnością. Oczywiście, że trzeba dzieci mówić wolniej, niż do dorosłego człowieka. Prostszym językiem, pozostawiając czas na zastanowienie. Ja rozmawiając z moją niespełna trzyletnią córką mam wrażenie, że czuję jej myśli. Zbuduję zdanie trochę prościej i widzę, że ona rozumie. Każda rozmowa to krok naprzód, w jej głowie otwierają się nowe drzwi, przecierają nowe ścieżki. Czy mam przewidzenia? Sam nie wiem, to wydaje się takie nieprawdopodobne. I jednocześnie boję się, że za bardzą ją dotykam, że zbliżając się tak blisko, może skrzywiam ją jakąś moją ułomnością…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *