Ioana i ja przeglądaliśmy ujęcia do filmu, który ostatnio kręciłem. Patrzę na te kadry, szczególnie te powstałe prawie przez przypadek, intuicyjnie, i zastanawiam się, po co ja spędziłem pięć lat na uczelni technicznej… Na przykład niesamowite ujęcie – młoda dziewczyna przeziera przez firankę, i cofa się delikatnie, aż w końcu – znika zupełnie, jakby przestała istnieć, wtopiona w pofalowaną biel. Skojarzenie jest tak silne – ze zjawą? Śmiercią?
Od niedawna zacząłem poważnie poznawać obraz. Przedtem moją domeną były dźwięki. Odkrywam, jak obraz może żyć innym życiem, powstałym w wyobraźni i skojarzeniach widza… To nieograniczony, wydaje się, ocean. Ograniczony – przez ubogość nas samych.
Mój sześćdziesięcioletni przyjaciel mawiał: "Są ludzie, którzy robią jedną rzecz dobrze. Ja robię wiele rzeczy, ale żadnej porządnie". Co z tego, że kiedyś pisałem programy komputerowe na rozwiązywanie równań różniczkowych. Dziś ani ze mnie inżynier, ani filmowiec.