Uciekasz, uciekasz, nie dajesz się złapać. Balansujesz na granicy, ale bezpiecznej dla siebie. Bierzesz tyle, ile możesz, dajesz tyle, ile chcesz. Samodzielność i samotność, ulotność i ciągły bieg – to Twój sposób, wybrany z konieczności, ale już wrósł w Ciebie, stał się Twoją częścią. Już nie możesz bez niego, nie pamiętasz inaczej, nie chcesz. Twierdzisz, że musisz.
Nie masz czasu na refleksje, pojawiają się same, znikają gdzieś w głębi Twej bystrej osobowości, schowanej. I znów unik. I atak, z doskoku. I odskok – na tydzień, na miesiąc.
Sprawdzasz siebie, czy jeszcze potrafisz zaskoczyć, czy jeszcze działa Twój blask, refleks, atak od strony słońca – z impetem, uśmiechem, pozytywem.
Tak, potwierdzam, działa.
Czy jestem Ci do czegoś potrzebny? Bo raczej wątpię…