Opowiedz mi o kotku…

Dziś szczególnie o mojej małej dziewczynie. Wieczorna toaleta i usypianie należało do mnie, znów. Plan wyglądał następująco:

1. Przyprowadzić córkę od dziadków (piętro niżej) gdzie oglądała bajkę
2. Mycie zębów
3. Rozbieranie i prysznic
4. Ubieranie, wieczorne lekarstwa
5. Suszenie włosów
6. Usypianie w sypialni

Już pierwszy punkt okazał się zadaniem nie lada. Spóźniłem się pięć minut, bajka już się skończyła i Sara zaczęła wyszukiwać inne, nowe zajęcia. Postanowiłem, że na spokojnie spróbuję jej zakomunikować pozostały program wieczoru, ale okazało się, że skupienie jej uwagi na moich słowach było jak ekwilibrystyka na linie na wysokości dziesiątego piętra. Mnóstwo zabawek okazywało się właśnie niezbędnych, wybierała dziesiątki różnych zajęć. Wobec mojej stanowczości i oczekiwania dzieciak uciekał do dziadków, z którymi też przyszło mi się w końcu zmagać. Jak często – wyszedłem na tyrana. W końcu Sara, pochlipując, przyjęła do wiadomości swój najbliższy los.

Wróciliśmy do nas. Tutaj – wszystko od nowa. Gąbeczka, grzebyczek, mamusia, grzechotka, piłeczka, siku, laleczka… Rozkojarzenie to dramatyczna rzecz, to coś, co ja zbyt późno w moim życiu nauczyłem się opanowywać. Westchnąłem "mamo, nie mogę już z Sarą dzisiaj, w ogóle nie słucha". Wszedłem małej na ambicję! Ruszyliśmy z miejsca.

Wdrapała się na taborecik przed umywalką, pomiędzy wanną a pralką. Nałożyliśmy razem pastę na szczotkę. W zasadzie powinienem myć zęby razem z nią, byłoby łatwiej i pożyteczniej. Następnie – rozbieranie. Pomogłem ściągnąć tylko jeden rękaw, reszty dokonała dziewczyna sama. Co prawda w trochę dziwnej kolejności, ale… Potem wślizgnęła się do wanny.

– Jak moczymy włosy – pozostawiam jej wybór – prysznicem, czy zanurzasz się w wodzie?
– Zanurzam – odpowiedziała. Nie mogłem się jednak tego zanurzenia doczekać, więc uruchomiłem prysznic. Podziałało.
Kiedy tak leżała w wodzie, z zamkniętymi oczyma, uśmiechała się lekko, czując ciepłą wodę opływającą włosy. Ja nagle zobaczyłem siebie przed 25-30 laty. Mieliśmy wtedy w malutkiej łazience jedną, nagą, święcącą w zagięciu ściany i sufitu żarówkę. Zawsze, kiedy leżałem w wannie, widziałem ją naprzeciw moich oczu, skojarzoną z ciepłem kąpieli, szumem i bulgotaniem w uszach pogrążonych wodzie. Pamiętam pochylająca się nade mną twarz któregoś z rodziców, i jego głos dochodzący jakby z zaświatów… Ze świata dzielącego nas o 25 lat…

Drugi obraz, do którego tęsknię, to sobotnie suszenie włosów w przedpokoju, w szumie suszarki, suchości świeżej piżamy, niewyraźnym odbiciu moich małych nóżek w szybie drzwi prowadzących do sypialni. To ciepło i spokój…

Sara siedzi u mnie na kolanach w pokoju. Szumi ciepłe powietrze, przesuwam rękę po jej krętych włosach, jak moja mama po moich, tak samo krętych, trzydzieści lat temu. "Sara, popatrz na mnie." Chcę zobaczyć… znów siebie…?

Wracam do rzeczywistości. Umawiam się z małą: wyłączam suszarkę i to będzie znak. Ty pobiegniesz do łóżeczka, przywitasz poduszkę i przykryjesz się kocem. Ja – pobiegnę po gitarę i przyjdę do Ciebie. Pstryk! Biegniemy! Kiedy wracam, dziewczyna leży już w półmroku.

"Ojcze nasz…"

– Opowiedz mi o kotku.
Opowiadam, ilustrując akcję szmerami strun. Zaczynam cicho grać. Z łóżeczka dochodzi równomierny oddech.

Dziś to chyba rekord w czasie usypiania…!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *