Przekora i inne dziwactwa

Podobno jest taki portal, Nasza Klasa,który, zdaje się,
robi furorę. Nie byłem tam i wcale mnie nie ciągnie, m.in. właśnie
dlatego, że robi furorę. Żyje moje stare przekonanie, że to, co podoba
się wielu ludziom, jest "średniackie", "przeciętne", i że lepiej od
razu zabrać się za coś, co leży ponad tę przeciętność. To naiwny
schemat myślowy (przyznaję się) i często na nim tracę.

Absurdalnym przykładem podobnej przekory był mój dobry przyjaciel. On,
zwiedzając z przewodnikiem muzea, zawsze patrzył w przeciwną stronę niż
wszyscy inni zwiedzający. Ta jego praktyka nawet mnie wprawiła w
zdumienie. Ale mnie nie powinno już nic dziwić, skoro jednym z moich
dziwactw jako nastolatka było zamartwianie się tym, że ogólna entropia
Wszechświata nieubłaganie wzrasta, co doprowadzi nieuchronnie do
zagłady wszelkich znanych nam form życia. Pamiętam, starałem się więc
nie rozpraszać niepotrzebnie energii, nieświadomy tego, że praca mojego
mózgu związana z tym staraniem rozpraszała więcej energii niż po prostu
bezmyślne leżenie bykiem na tapczanie.

Żarty trzymają się mnie dzisiaj. Żartujemy? Spróbujmy dalej!

Jednym z marzeń niektórych z nas jest pogodzenie się ze samym sobą. To
znaczy – uzyskanie jakiegoś tam "świętego" spokoju, i wreszcie jako
takiego funcjonowania. Wczoraj jedna z moich przyjaciółek stwierdziła –
mam 40 lat i wreszcie zaczynam żyć w zgodzie z sobą. Hm, ja mam prawie
36 lat i ostatnio znów mam wrażenie, że zaczynam życie od początku.
Ułuda?

Znów mam nadzieję na życie bez szarpania się, dramatów, zawodów,
rozczarowań. Naiwna nadziejo! Przecież dopiero czekają mnie największe
dramaty. Coraz starsi moi rodzice, za 10-15 lat moja córka będzie w
trudnym okresie życia, moje zdrowie będzie się tylko pogarszać,
podobnie jak moje zdolności umysłowe, kiedy wszystkie moje wady zaczną
przybierać na sile. A cóż to jest 10 lat, to jakby pojutrze… Czeka
mnie rozstanie z moją dziewczyną, której szukałem przez piętnaście lat.
Nie mogę się powstrzymać, aby o tym nie myśleć…

W ciągu 10 lat naszego małżeństwa średnio co 2-3 lata miałem wrażenie,
że zaczynamy żyć razem na nowo. I wtedy nie potrafiłem sobie w ogóle
wyobrazić, jak mogliśmy byli żyć
ze sobą wcześniej – bez przełamania naszych kolejnych mitów i barier.

Pogodzić się ze sobą – czy to nie będzie oznaka stagnacji? Może właśnie
zaskoczenie, niezrozumienie, dyskomfort, gniew, wzburzenie, zwątpienie,
strach, a raczej walka z tymi uczuciami sprawia, że nie jestem jeszcze
skostniałym starcem…

Myślisz, że możesz przygotować się na
przyszłe trudności, uodpornić na burzę, która znów nadejdzie – prędzej
lub później… Nic podobnego. Zbierasz doświadczenie, próbujesz je
katalogować, systematyzować po to, by w razie potrzeby zastosować jedną
z wypróbowanych wcześniej metod. Nadaremnie, fiasko, drwina. Umiem i
wiem więcej, niż 20 lat temu, ale ciągle za mało… Czasem zastanawiam
się, po co to całe staranie się o "życie z godnością", skoro bez końca
walczymy o nią, a w końcu… umieramy.

Spokój można uzyskać głównie poprzez ignorancję rzeczywistości, przynajmniej jej części, tej najmniej dla nas wygodnej.

Walka o to, żeby się nie łudzić. Też daremna. Złudzenia to jedna z
najprzyjemniejszych rzeczy – nie nowość to ani odkrycie. Dowodzi tego
ogromna siła, z jaką ludzie bronią swoje złudzenia przed
zdemaskowaniem.

Ten wpis umieszczam w wątku "Czasem żartem, czasem serio". Na szczęście mam taki wątek… bo zbyt często nie wiem, które serio jest żartem, a co żartem – serio…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *