Moja dziewczyna dostała ekspresowe zlecenie, a to oznacza, że spędzi noc przy komputerze. W takim razie mnie przypadło zadanie rozpakowania zakupów. Samotność w kuchni nawet mi odpowiada. Organizuję pracę według własnego pomysłu.
Układam rzeczy według kategorii – te, które trafią do lodówki zostawiam na szafce, żeby przy jednym otwarciu drzwiczek włożyć je wszystkie naraz. Pieprz do przypraw. Mieszanka ziołowa do grzanego piwa poczeka, nie mam dziś ochoty (czasem myślę, że piwo to w sumie paskudny napój, przyjemność sprawia tylko w momencie picia). Siateczka mandarynek i koszyczek kiwi do rogu na blat szafki. Puszki z brzoskwiniami i ananasami trzeba porozkładać tymczasowo na dole – to na spóźnione urodziny Ioany, na czwartek. Został wór z cebulami – po co myślmy ich tyle kupili? Standardowe rodzinne pytanie 🙂
W międzyczasie – rozmawiam na GG, czytam czyjś problem, dramat wręcz. Ludzkie miotanie się w zaklętym kręgu – niemożności, zniewalających rozum uczuć. W atmosferę porządkowania i spokoju wkroczył inny ton…
Idę w końcu spać, ostatniej nocy bezsenność podarowała mi tylko jakieś 4 godziny snu. Idę, idę… już idę…