Dwa dni w poprzednim tygodniu to zmaganie się z laptopem. Najpierw pękła jedna drobna igiełka spośród ośmiu – tych, które łączą mnie z siecią. I sieć przestała działać – żadnego internetu, poczty, wymiany danych z sąsiednimi komputerami. Bez tego dziś pracować się nie da. Dwa dni później – pękniety kabel od zasilacza. Zasilacz okazał się nierozbieralny, więc musiałem siłą rozbierać kolejne warstwy. Po złożeniu – najprościej owinąć taśmą izolacyjną. Byle działał. Nie kupujcie tani notebooków…
Sara – to jest dla mnie inny świat. Kupiłem siodełko na rower i teraz podbijamy place zabaw w moim małym miasteczku. Ale rozczula mnie kiedy czasem mówi, że chce iść "na nóżkach" – nie chce jechać. Coś w niej jest takiego, co sprawia, że sama czegoś chce, i to wcale nie takiego, co ułatwia jej życie.
Dzisiaj spotkałem ją w pokoju, po chwili dziwnej ciszy. Wszedłem i rzutem oka zorientowałem się, że pufa pod oknem jest przewrócona, a Sara wyciąga spod parapetu, z podłogi, plastikową doniczkę z kwiatkiem. Nietrudno się domyśleć, co się stało. "Sara, co robisz?" – pytam. "Kwiatuszki. Noszę". Patrzę – pod oknem rozsypana ziemia. Czy niespełna dwuletnie dziecko może już tuszować swoje błędy? Nie wiem… ale brzmi to właśnie tak…
Dziecko, drugi człowiek – to najdziwniejsza-najpiękniejsza zagadka. Chociaż to ja ją uczę wielu rzeczy, ja ją kształtuję, ale ja jej nie znam jednocześnie. Jest kimś odrębnym, do wnętrza kogo nigdy nie sięgnę w całości. Ona jest obok mnie, powstała ze mnie, ale ma swój świat… Zagadka.