Tuż po wyjeździe moich dziewczyn wybrałem się w… pola. Słońce akurat zmierzało ku horyzontowi, a jak wiadomo, jest to pora sprzyjająca fotografowaniu pofalowanych pejzaży. Poniżej – załączam dwa zdjęcia. Trzeba kliknąć na miniatury, otworzą się w większych rozmiarach.
Najbardziej niesamowite jest to, że te widoki są nie dalej jak 10 kilometrów od mojego domu, rozpościerają się wzdłuż trasy, którą codziennie pokonuję dwukrotnie. Wystarczy zboczyć jakieś 2-3 kilometry. Takie odkrycia bardzo mnie cieszą. A z samym fotografowaniem wiąże się fakt, że oświetlenie zachodzącym słońcem zmienia się prawie z minuty na minutę. Można obserwować krajobraz prawie w takim tempie, jak wiadomości teleekspresu – a wszystko w lekkim, przychodzącym z daleka wietrze.