Wczoraj wspominałem tych, którzy pomogli w urzeczywistnieniu mojej wystawy. Miałem na końcu napisać o mojej dziewczynie (nie wiem dlaczego – nie bardzo lubię określenia "żona"). W ogóle niewiele piszę o Ioanie tu na forum. Chyba jest to zbyt osobiste, a może nawet, albo raczej – nie za bardzo "wymowne". To znaczy – trudno wypowiedzieć to, co czuję, albo – często wypowiadane słowa nie odzwierciedlają niuansów uczuć, upraszczają, uwierają. Musiałbym być poetą, lecz mnie bliżej do muzyki. O ile posługiwać się słowami umie jako tako każdy, to namalować nimi nieznacznie się różniące odcienie uczuć jest tym bardziej trudno. Odwrotnie niż w muzyce – posługiwać się instrumentem umieją nieliczni, ale jeśli już się tego nauczą, to uczucie może popłynąć wprost z instrumentu, bez dodatkowych wyjaśnień, konieczności przestrzegania skomplikowanych reguł gramatycznych, dzielenia na sylaby. Słowa w swej istocie są toporne, jedno słowo niewiele znaczy, dopiero odpowiednie ich ustawienie może dać sens, który jednak zawsze wychyla się z pomiędzy wierszy, jako domysł, zagadka, skojarzenie – ale na wiele drodze niż to, które może wywołać pojedynczy nawet dźwięk. Muzyka może przekazać uczucie wprost – z serca do serca.
Ok, wracam do tematu. Kobiety podobno lubią, aby im mówić to, co mężczyzna może częściej chciałby pozostawić w domyśle, zawieszeniu. A przecież serce mówi samo – nie czujesz…? No właśnie, im potrzebna chyba jasna wykładnia, przypieczętowanie, a może nawet przyczeczenie, zarzekanie się, zaklęcie…
Wracając do tematu… Moja dziewczyna to cichy napęd tego, co robię. To pewność, do której ciągle wracam, której jestem świadomy i w każdej minucie mogę ją przywołać. Autorzy książek, szczególnie w Stanach, często dedykują je swoim żonom. Kiedyś wydawało mi się to niezbyt wyszukanym chwytem. Dziś rozumiem dlaczego tak robią.
Przebywanie na stałe blisko, bardzo blisko drugiego człowieka to temat na całe życie. To jedna z najdziwniejszych rzeczy na świecie, której nie mogę się wciąż nadziwić.
Szlak orła na niebie, droga węża na skale, droga okrętu na pełnym morzu i obcowanie mężczyzny z kobietą.