Kasiask… Kiedy zakładałem tego bloga postanowiłem sobie, że nie będę się angażował w korespondencję z innymi blogowiczami. Ale jednak o Kasisk myślę. Dzieciaki były poprzeziębiane. Czy teraz już lepiej…? Mój dzieciak jest zdrowy, wczoraj byliśmy u pani doktor. Sara pozwoliła sobie zaglądnąć do gardła, nawet otworzyła usta. Było to dla niej trudne, bała się, widziałem – była cała czerwona, milcząca i sztywna. Ale nie uciekała. Rety, jak to wyraźnie widać – jak dziecko walczy ze strachem. Że wie, że tak jak chcą rodzice, tak trzeba. Ale z drugiej strony – z trudnością opanowuje strach.
Znów tak bardzo chciałbym coś napisać, coś fajnego. Ostatnie dwa dni to raczej pasmo dobrych zdarzeń, zwycięstw, napięć i odprężenia, rozwiazania kolejnych problemów. Wielkie dni. Podobały się moje zdjęcia – cieszę się z tego, że pokazały coś więcej, niż znaną rzeczywistość. Boże, dziękuję za chwile opanowania, za spokój, kiedy był najbardziej potrzebny.
Ale spałem tylko pięć godzin, dla cukrzyka i chorowitka od urodzenia to za mało. Wiem, że jeśli nie odpocznę, przyjdą poważniejsze problemy…
Ekscytacja… w pracy robię kilka rzeczy naraz (nie wiem, w imię czego…), komputery i ludzie nie nadążają, nawet moje własne słowa nie nadążają za euforią i sprintem myśli. To niedobry sygnał, wiem o tym. Trzeba po prostu iść spać, na siłę.
Miejcie się dobrze. Odnajdźcie choć jedną dobrą rzecz, która Was dziś spotkała. Zaśnijcie spokojnie, jutro też czeka Was dzień.
Próba generalna sztuki Wielki Dzień w reż. Andrzeja Majczaka