Od poniedziałku na zwolnieniu lekarskim…. Chyba po raz pierwszy – poczułem, że jest mi dobrze leżąc w łóżku. Na nic innego nie miałem siły, więc… ten spokój, ciepło i przytulność…
Jako chorowite dziecko spędzałem w nim wiele czasu, gromadząc wokół siebie, z każdym dniem, coraz większy stos zabawek i wszelkich atrakcji. Szalone dziecko, którego ciało zwykle nie nadążało za duszą, osadzone w pościeli…
Za moich czasów program telewizyjny rozpoczynał się około czwartej po południu. Chłonąłem wszystkie audycje "Mechanizacji rolnictwa" i NURTU – Nauczycielskiego Uniwersytetu Radiowo-Telewizyjnego. Dzisiaj – oglądam Planete, Discovery i National Geographic, przenosząc się myślą do starożytnego Egiptu, zgłębiając historię lotnictwa, albo rozwiązując zagadki szpiegowskie XX wieku.
Podzieliłem się moją obserwacją (o przyjacielskości łóżka) z moim tatą. Powiedział, że jeszcze nie doszedł do tego etapu. Ciekawe…
Ubolewałem, że w łóżku nie mam dostępu do sieci (netu). Ale owa boleść pierzchła skwapliwie, gdy rano odebrałem pocztę… odnalazłszy kilka list rzeczy "do zrobienia" – głównie z pracy, ale i od osobistych przyjaciół. Powlokłem się zatem napowrót do łóżka – przecież jestem na… zwolnieniu 😉