Oczekiwanie

Trzecia nad ranem. Kiedy wracając z pracy zbliżałem się do bramy, spojrzałem odruchowo na okna. Uśmiechnąłem się do siebie – przecież nikt tam na mnie nie czeka.

Zapewne mniej niż dwanaście godzin dzieli mnie od spotkania trzeciego członka naszej rodziny.

Ciekawy jest ten mój spokój, to chyba najszczęśliwszy stan – spokojne oczekiwanie. Zdarza się tak rzadko… Pamiętam z dzieciństwa bezsenne noce, z próżnym oczekiwaniem snu, gdy nazajutrz czekała wyprawa w nowe miejsca z nowymi przygodami. Pamiętam irytację i znużenie, gdy czeka się na coś, czego nie można od razu otrzymać. Ale tym razem – jest to jedno z najlepszych uczuć. Nie za bardzo wiem, skąd się bierze, skąd ten spokój, i choć nawet niepewność, to jednak jest w niej więcej powstrzymania, zadumy, zastanowienia. Chciałbym móc włożyć ten stan do pudełka i móc wyciągnąć wtedy, gdy byłby mi balsamem dla mojej duszy.

Nasze (Ioany i moje) życie zmieni się z pewnością od jutra (a w zasadzie od dziś), cokolwiek się stanie. Tego jednego można być pewnym. Pewność – ach, jakie to piękne uczucie!

Nowe Nieznane, fascynujące, coś, zanim się stanie. Nieznana przyszłość, ale jednak naładowana dobrą nadzieją. W miarę, jak poznajemy coraz więcej, to wydaje się, że coraz mniej jest rzeczy, które potrafią zafascynować, dać ten zastrzyk hormonów szczęścia. Ale to nieprawda. Stare, dawne przyjemności i fascynacje powracają, łączą się z nowymi, tworząc niepowtarzalną i upajającą miksturę.

W samotności jest coś fascynującego, skupienie się na sobie, odkrywanie stanów, myśli, które można przelać na papier, albo stworzyć coś. Wsłuchiwanie się w siebie i stwarzanie tego, co z wewnątrz wypływa. Doskonalenie. Fascynujące uczucie tworzenia, tylko czasem odbiorców brak.

W byciu z drugim człowiekiem jest coś fascynującego. To coś, co ściąga na ziemię, do natarczywej rzeczywistości, od której nie można uciec. Ale z którą zmagania kształtują i zmieniają mnie, zmuszają mnie, wymagają ode mnie. To wydaje się męczące, ale po latach… przynosi nieocenione efekty. Bycie z kimś to też ból tego, że nie można się do końca zjednoczyć. To świadomość czyjejś obecności, która zwalnia moje myśli, poczynania, ogranicza, ponieważ jest w innej skórze, z którą trzeba kontaktować się topornymi słowami. Z drugiej strony – ta obecność daje coś, czego bez niej natarczywie brak. Obecność kogoś to też ciągłe odkrywanie czegoś nowego. Po latach siedmiu przedwczoraj znowu miałem wrażenie, że tak dobrze, jak ostatnio, nie rozumieliśmy się jeszcze nigdy…

Uzależnienie – prawdziwy kontakt z drugim człowiekiem zaczyna się dopiero wtedy, gdy pojawia się uzależnienie, oczekiwanie. To wyzwanie.

Czekam… na maleństwo. Uzależni mnie. Sam się o to będę starał.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *