Tonę w liściach :-)

Przedwczoraj, spojrzawszy na termometr i odczytawszy niecałe 18 stopni pomyślałem, że znów zimno. Ale po wyjściu na zewnątrz poczułem tę wilgoć… która zwiastuje prawdziwie dojrzałe wiosenne zapachy i coś nowego, niezwykłego. Tak, to od niej drzewa rozpoczęły rozwijać się na całego. Do tej pory – nieśmiałe, niezdecydowane, tylko nieliczne z nich "wyrwały" się do przodu, pokazując się w całej zielonej szacie. Ale od wczoraj – to prawdziwa eksplozja zieleni.

Pewnie znacie to uczucie, kiedy poznaje się nowego człowieka… Normalny to czy sztywniak? Swój czy szpaner i zosiasamosia? Kiedy się w końcu okazuje, że można się z nim dogadać, znajomość rozkwita na całego.

Tak jest właśnie z wiosną, gdy drzewa niepewne, czy warto już zainwestować, czy lepiej trochę poczekać, wstrzymują pąki na wpół otwarte. Za to teraz, gdy idę ulicą przy moim domu, w szpalerze lip, zieleń owija się wokół mnie, liście wydają się ocierać i głaskać niewidzialne, sięgające wysoko ręce i dłonie, którymi chciałbym rozczesać falujące na wietrze najdrobniejsze gałązki.

Psychodeliczna zieleń, prowokuje do euforii, nad którą próżno się zastanawiać i ją hamować… Tak jak nagłą i niewytłumaczalna jest histeria dziewczyny wskakującej na stół na widok pomykającej myszki, tak wiosna wstrzykuje nam do żył zestaw hormonów, i tak dobrze… 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *