Tak, zawaliłem w pracy – zaniedbanie obowiązków, wynikające, śmieszne, po prostu z nieuwagi. Jak można nie zauważyć, że na harmonogramie została wpisana próba o 11 rano w sobotę…? Można, zwłaszcza, kiedy przez cały tydzień marzy się o tej sobocie, o kilku godzinach spokoju, po których i tak trzeba przyjść na wieczorny spektakl…
Oczywście, że najlepiej przyznać się od razu…. Ale nawet przyznawać się trzeba robić z klasą. Mnie to się udało połowicznie… niestety. Szef zaskoczył mnie rozmową podczas pracy i to jeszcze pod koniec dnia, kiedy wytrzymałość jest już i tak nadwyrężona. Próbując zachować twarz wyszedłem raczej na beztroskiego lekkoducha. A niech to…
Tak, prosta konsekwencja wymaga przyjęcia kary na głowę. Jak można oczekiwać pobłażania, kiedy się nawet o nie nie prosi? Ktoś by powiedział – wpadłeś we własne sidła, wymagasz wysokiego poziomu od innych, a sam zawalasz. Tak, zawalam. Najwyraźniej.
Trzeba być jeszcze lepszym, lepiej przewidywać, częściej planować, wyprzedzać problemy, a nade wszystko mieć wolny czas – choć trochę, kiedy można wyciągnąć głowę jak peryskop ponad fale codzienności, a nade wszystko ponad morze ludzkiej małostkowości.