Niedziela popołudnie

W niedzielę, przed godziną trzynastą, wracamy z nabożeństwa. Tak i dzisiaj, tylko że rodzice wrócili pół godziny wcześniej. Zapowiadało się zwykłe niedzielne popołudnie, z którym czasem nie wiadomo, co zrobić. Jak to nie wiadomo? Nic nie robić! Wyłączyć internet, nie odpowiadać na telefony, nie nadrabiać zaległości w pracy, poza pracą itd. Po prostu popatrzeć w oczy dzieciom i żonie.

Nieśmiało pukając wkroczył do nas tata. Czy mogę wyjść z nim? Zastał mnie w trakcie przebierania, marynarka była już na wieszaku, ubierałem właśnie moje ulubione, domowe łachmany. Ach, wytarte spodnie i dziurawe swetry!

Do rzeczy. Tata chciał, żebym przyniósł z nim garnek z wodą. Z wodą? Bo nie ma wody! Ojciec w ciągu tej pół godziny przywiózł już wodę w garnkach. Przywiózł wraz z wiadomością, że "dzisiaj tego nie naprawią". Hm… może stwierdzili, że skoro bez prądu potrafimy żyć parę dni, to bez wody jeden dzień obejdzie. I to jest właśnie postęp.

Uwaga! Wodę w garnkach wozi się samochodem, ale tak, że do tych garnków wkłada się najpierw worki, np. na śmieci, i dopiero leje wodę. Worek potem się zawiązuje i garnek wkłada do auta. No chyba że ktoś ma zamykane baniaki.

W domu to wygląda tak. Do picia i gotowania – woda mineralna z butelek. Do innych robót – woda z garnków. Mycie naczyń oczywiście w miskach. Mycie się – po podgrzaniu wody na gazie. Woda zamiast do zlewu – idzie do pojemników a z nich – do wiadra w ubikacji, żeby spłukiwać. To cały logiczny proces, sprawdzony i działający, co w tej sytuacji daje poczucie bezpieczeństwa i spokoju.

Z Sarą oglądamy Wielkie konstrukcje na Discovery. Usypiam przy największym moście świata, przez sen czuję, jak córka okrywa mnie kocem i wyłącza telewizor. Czy pocałowała mnie jeszcze? Przyznam, że już nie pamiętam…


Parzenie herbaty…

…nie jest procesem twórczym! Mówiąc po chłopsku – otwierasz szafkę, bierzesz saszetkę jaka w ręce wpadnie, rzucasz do kubka i zalewasz gorącą wodą. I to wszystko. Masz problem z wyborem? To pijesz wszystkie herbaty po kolei i sprawa skończona.

Długość brania prysznica nie zależy od tego, czy coś pozostało jeszcze do umycia, tylko od rozpoczętego w głowie procesu myślowego, który się jeszcze nie skończył…? To bardzo źle. To trzeba zmienić.

Spać, tak!

Wróciłem do domu około 22:00, i rozpiera mnie jakieś szczęście, energia. Dziwna, nienormalna, niepokojąca. Bo w ciągu dnia kilka razy czułem się niedobrze, w rozedrganiu, i mózg czasem nie chciał myśleć.

Za to teraz, wieczorem… W mojej głowie – wielki projektor, tam, w jednej z dużych, pustych sal, rzuca na wielki ekran obrazy. O! Teraz z czasów studiów. Okolice ul. Reymonta, tam, gdzie akademiki. Uczelnia, miasteczko studenckie zimą… Co za zmutek. Studiowałem to, co lubię, ale same studia – to najcięższy, najtrudniejszy okres, wspomnienia z niego są jak pocztówki z zaświatów. Zimą wszystko było paskudne, chyba, że dopiero co spadł śnieg. Za to wiosna – pełna euforii, szaleństwa jakiegoś. Pochłanianie zapachów, powietrza… Smutna euforia…

W mojej głowie jest wiele sal, pokojów, zaułków, kątków i miejsc. Jak choćby to z dzieciństwa, pod jaśminem, w upalne lato było tam chłodniej. Znosiliśmy z kuzynem piasek i kawałki rozbitych płytek łazienkowych, robiliśmy z tego "ciasto", takie "do jedzenia".

Tej nocnej euforii nie można dać się zwieść. To zmęczenie…

Mam rozgrzebany montaż wideo – spektaklu ulicznego. Podczas kolacji – rzucam okiem na kilka ujęć, świeżym okiem. Kamerzysta nie znał przedstawienia. O, miecz wbity w ziemię. Kamera idzie po ostrzu w górę, pusta rękojeść. Zza kadru ukazuje się ręka, zaskakuje nawet kamerzystę, więc on panoramuje, przesuwa kadr, żeby pokazać osobę. Niepotrzebnie, bo ta osoba i tak będzie w drugiej kamerze. A tu – piękny detal i zagadkowy ruch. Ale mnie i to wystarczy, zrobi się cięcie, może nawet zwolnienie.  Klawisze "j" i "l" przesuwają film w tył i w przód, klawisz "k" zatrzymuje akcję. "Strzałkami" można przewijać kadr po kadrze.
 Klawiszami "i" oraz "o" wyznacza się cięcia – początkowe i końcowe. To takie proste, takie fajne! Na dwóch sąsiadujących ze sobą oknach mam ujęcia z dwóch kamer. Wybieram, które chcę, mieszam, tnę. Najpierw obraz, dźwięk będzie potem. Z tego materiału można zrobić niezły odjazd. Pomieszać ujęcia, zrobić nową fabułę, albo impresję. Możliwości są ogromne, choć mam tylko to nagranie i ten dźwięk…

Dojrzewam do snu, wreszcie…