czytam wstecz

Czytam mojego bloga od początku jego powstania. Mam wstydliwe poczucie zaglądania komuś do życia. Z drugiej strony mam jednocześnie wrażenie, że przesadziłem z ekshibicjonizmem i też mi trochę wstyd. Przecież przynajmniej o niektórych sprawach mógłbym pisać w sposób bardziej  zawoalowany. Po trzecie mam wrażenie, że mógłbym pisać subtelniej. No cóż, może w kolejnych wpisach to się poprawi.

Albo może spróbuję czytać również od „teraz” wstecz, żeby mieć jakieś porównanie tego, co pisałem kiedyś z tym, co teraz… Tak czy inaczej – czytanie własnych tekstów, zwłaszcza typowo bloggerskich, wcale nie musi być bezstresowe.

dzieło nabrzmiewa

Coś jest na rzeczy. Nabrzmiewa wewnątrz, trudno wyczuć, czy to z lewej, tam, gdzie śledziona, czy może coś od wyrostka… Korzonki? Raczej nie. Czasem dźga w prawej stopie, w centrum, tam, gdzie rejon ma wątroba, albo tuż obok kostki, co wskazywałoby na węzły chłonne trzewne.

Czuję podczas mycia naczyń, coś się zbliża. Chciałbym tępo patrzeć w mgłę za okno, może wręcz z butelką piwa, w słuch z szmerem wody w kaloryferze, w oczach pierwszy śnieg tej zimy. Na zielonych jeszcze jej liściach, brzozy tylko trochę ode mnie młodszej, na wyciągnięcie ręki poza okno, pod zaśnieżonym listowiem, ująć ją w talii. O niczym nie wiem, przedmioty lecą mi z rąk, nie nadążam odpowiadać dzieciom. Tak, z pewnością coś się zbliża, wypłynie, prędzej czy później, w postaci dzieła. Czy fotografii, czy kompozycji muzycznej, może jednak na piśmie? Nie wiem. Ale coś jest na rzeczy. Eseju o twórczości ciąg dalszy.

małe radości

Rozwijam działalność publicystyczną. Co mnie średnio cieszy, bo to nie jest pisanie, o jakie by mi chodziło. Ale skoro już wyszło spod palców, to Wam pokażę:

  • Katharsis – o tym, że trzeba inspiracji
  • Anonim prawdę ci powie (o sobie), czyli Mega Taxi ratuje polski honor – komentarz do przypadku dwóch kobiet, które jadąc taksówką zdradziły się, że są pewnej narodowości, i co z tego wynikło, aż do reakcji internautów włącznie
  • Brat Ateista – o tym, że chrześcijaństwo to nie musi być tylko katolicyzm
  • Uwaga! Remont…? – ten tekst jest chyba najbardziej „literacki” z wymienionych, bo występują w nim wykreowane postaci, które gadają, mają nawet swoje życie.
  • Mongoł poszukiwany – też przypomina trochę literaturę – ubarwiony opis nagłego spotkania w centrum wielkiego miasta

Już nie będę wymieniał tekstów, które są czystą krytyką, której się dopuściłem, co gorsza, pod adresem takich, co piszą podobnie jak ja.

Inna radość, to całkiem dobre pianino elektroniczne, które niespodziewanie mogło stanąć w naszym mieszkaniu, przy którym siadam i mielę palcami, które mijam wstając rano, idąc spać wieczorem, i wychodząc do wc w środku nocy. Jego widok mnie cieszy, a jeszcze bardziej cieszy dźwięk oraz myśl, że po miesiącach postu od dotykania klawiatury, byłbym w stanie stworzyć kilka utworów, dłuższych niż ten, który Wam tu załączam, gdyby tylko miał trochę więcej czasu, którego nie będę mieć.

bez wstydu

Eseju o twórczości ciąg dalszy.

Tworząc coś można czuć pokuszenie, by stworzyć coś lepszego niż jestem w stanie w tym momencie. To bardzo zdradliwa pokusa i nie wolno jej ulegać. Twórczość musi być szczera do bólu. Jeśli jestem chamem (w znaczeniu cytatu „miałeś chamie złoty róg”), to nie wyniknie nic dobrego z prób bycia wrażliwym intelektualistą. Stokrotnie lepsze będzie prostackie i prymitywne dzieło chama, niż silące się na wrażliwość dzieło chama.

W drugą stronę działa to trochę inaczej. Znam intelektualistów, którzy czasem próbują być chamami, niestety (lub na szczęście) z mizernym skutkiem. Powinni się pogodzić, że takie już ich piętno. I tworzyć tak po prostu – z serca 🙂

Dobranoc państwu. Ja jeszcze popracuję trochę, ale na wszelki wypadek nie pokażę Wam tak szybko, co wyszło. Pokażę, jak zapomnicie, że napisałem tekst jak ten.

wydobyć z siebie

Patrzę na siebie, na moje próby wydobycia z siebie czegoś – paskudnie to zabrzmi – twórczego, i ogarnia mnie przerażenie, (nie wiem, czy uzasadnione, może wcale nie, ale czasem właśnie takie ogarnia), że być artystą (drodzy wybaczcie mi to słowo) oznacza być nie tylko egocentrykiem (oby tylko), ale wręcz bezwzględnym egoistą.

Wietrze, przybądź…

A jeśli braknie ci przeszkód, sam będę przeszkodą. Zaszeleścisz we mnie, zaszmerasz, usłyszą to palce, pobiegną wreszcie po klawiaturze. Zaszepczę ci spowiedź z mojego wielomówstwa, poniesiesz ją czym dalej. Chciałbym przestać mówić w godzinę pokuszenia, zamknąć słowa w szarym pudełku, a potem, z tygodniowego zamyślenia, wydobyć milczący tekst.

Wietrze, przybądź

wydobyć tekst…

Być maniakiem

Napisałem w ostatnim wpisie, że wiara to „takie powolne, spokojne, uważne oczekiwanie, albo inaczej – niepozorna, ale potężna w swoim spokoju i nieuchronności siła, która pcha w stronę realizacji wiary.” Co prawda napisałem też o „mrówczej pracy”, ale stanowczo za mało napisałem. 

Dziś odwiedziłem wystawę retrospektywną Grzegorza Rosińskiego, w krakowskim Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej – Manggha. Można zobaczyć prace Rosińskiego z czasów, gdy był jeszcze dzieckiem, aż do tych najnowszych. Dla tych, którzy czytali polskie komiksy wystarczy chyba wymienić Kapitana Żbika, Karskiego, czasopismo Relax, Yansa czy Thorgala.

Na czym polega mistrzostwo komiksu? Składają się na niego dialogi oraz akcja opowiedziana obrazkami. Mistrzostwo polega (mówiąc łopatologicznie) na takim doborze momentów akcji oraz graficznego sposobu ich przedstawienia, by wzbudzić w wyobraźni czytającego (czy raczej: oglądającego) wrażenie przeżywania tej akcji, bycia w jej centrum. Rosiński robi to fantastycznie… Trudno mi się teraz nad tym rozwodzić, należałoby pokazać konkretne przykłady. Niesamowite jest wrażenie, że biegnie się wraz z bohaterami, albo spada w przepaść, leci przez pustkę kosmiczną, stoi wobec ogromnego trolla. Serce bije szybciej, oczy pochłaniają kolejne obrazki, a przeciętny czytelnik nie ma pojęcia, w jaki sposób twórca wzbudza w nim te emocje – nie tylko samymi obrazkami, ale również ich ułożeniem wobec siebie na stronie, kolejnością, kształtem, umiejscowieniem dymków z tekstem… Nie wspomnę oczywiście o umiejętności samego rysowania – rysowania wszystkiego, co istnieje, jak również tego, co nie istnieje.

Natomiast na samej wystawie dech zaparł mi ogrom pracy Rosińskiego. Ten ogrom powala, nie można się od niego opędzić. Rosiński to maniak tego, co robi. Jest tym zupełnie pochłonięty, jakby nie istniało na świecie nic innego. Patrząc na dziesiątki, może i setki arkuszy perfekcyjnie rysowanych, w różnych stylach, na przestrzeni dziesięcioleci, nie sposób nie poczuć zazdrości i pomyśleć – może ja też mógłbym zrobić coś porządnie, przynajmniej od czasu do czasu 😉

Fascynacja

Wracam z próby generalnej Pacjenta EGBDF, sztuki Toma Stopparda w reżyserii Jarosława Kiliana. Muzyka grana na żywo przez orkiestrę towarzyszy akcji scenicznej. Muzyka taka, jaką lubię, wkraczająca w atonalność, nadająca atmosferę temu, co dzieje się w szpitalu psychiatrycznym. Mógłbym więcej pisać o tym spektaklu, ale sednem jest to, że porusza on dokładnie moją strunę. Silnie porusza.

Inna refleksja, związana z tym przedstawieniem. Moja córka rozpoczęła naukę w pierwszej klasie, i przy okazji tego wydarzenia, podobnie jak patrząc na grę aktorską w Pacjencie EGBDF, zdałem sobie sprawę: świat, w którym żyjemy, tworzą ludzie. Zawsze tworzą ludzie. To, jacy oni są, decyduje o kształcie naszego najbliższego otoczenia, podobnie jak o subtelnych detalach spektaklu teatralnego. A konkretnie – ich wrażliwość, a jeszcze konkretniej – ich empatia, czyli rezonans z uczuciami innych. Bo znam wrażliwych ludzi, którzy nie są empatyczni, bo ich wrażliwość dotyczy głównie ich samych. Są tak wrażliwi, że ciągle czują się zranieni, niezaspokojeni, niezrozumiani, a jeśli zachwyceni, to tylko sobą. „Biedactwa”.

Dlatego takie miejsca jak teatr czy szkoła zależą praktycznie wyłącznie od ludzi, którzy tam pracują. Na nic nowoczesna technologia, skomputeryzowana scena, perfekcyjne zarządzanie, odmalowane przestronne klasy, makijaż nauczycielki i elegancki żakiecik, jeśli zabraknie po prostu człowieka. Zdałem sobie z tego sprawę podczas rozpoczęcia roku szkolnego,  stojąc z innymi rodzicami w tyle klasy 1b, gdzie chodzi moja córka. Pani Stanisława, wychowawczyni, kierowała swoje pierwsze słowa do dzieci. Po cichu przyznałem wtedy rację mojej żonie, że chciała właśnie tę nauczycielkę. Subtelność ludzka jest nie do zastąpienia i nie do nadgonienia w pięć minut czy w pięć tygodni. Co więcej – nie do zrozumienia przez tych, którzy pozostają w tyle. Nie tak wielu ma dar doskonalenia siebie, poszukiwania, świadomości, szacunku wobec innych oraz wobec faktu, że nigdy nie wiemy niczego do końca. Jestem zafascynowany takimi ludźmi. Dobranoc.

Idź spać

Mógłbym powiedzieć, że każda z prac wymaga innego rodzaju skupienia. Każdy z tych rodzajów używa innej części mózgu. Powiedziałbym nawet, że chodzi nie tylko o skupienie, ale o coś więcej – jakby cały stan umysłu.

Przy zajmowaniu się problemami w jednej dziedzinie dochodzi się prędzej czy później do ściany. Mózg, a w zasadzie tak jego część, która najbardziej pracuje, zaczyna odmawiać współpracy, staje się jak kukła z waty, nie reagująca na bodźce, przyjmująca wszystko z wacianą obojętnością. Nie warto wtedy jej bić, co można więc zrobić? Zmienić dyscyplinę. Jeśli zajmowałem się do tej pory obrazem, mogę przejść na dźwięk, i okazuje się, że część „dźwiękowa” mózgu z radością przyjmuje wyzwania.

Czasem zmiana nie musi być aż tak wielka. Uczyłem się rumuńskiego, było to szesnaście lat temu, dokładnie we wrześniu, chciałem przerobić jak najwięcej przed rozpoczęciem się roku akademickiego. Uczyłem się po 4-6 godzin dziennie. Miałem do dyspozycji dwie książki. Pamiętam to fajne zjawisko – po kilku godzinach mózg przestawał reagować na jedną książkę – po prostu nie trafiało do niego, wzrok biegał po linijkach tekstu i obrazkach i nie rozumiał, co tam jest napisane. Wtedy zmieniałem na drugą książkę i następowało objawienie – nauka ruszała dalej. Podobnie: dobre pomysły przychodzą podczas golenia, mycia naczyń, wrzucania łopatą węgla do piwnicy itd. Mam wtedy przejmujące wrażenie, że człowiek potrzebuje za wszelką cenę równowagi, że wysiłek fizyczny jest wbudowany w człowieczeństwo, i że idea „pracy, która nie męczy” w znaczeniu pracy siedzącej, to bzdura. Zresztą wystarczy uświadomić sobie np. powszechność problemów z kręgosłupem. 

Istnieje oczywiście coś takiego, jak ogólne zmęczenie, i na to nie ma innej rady, jak po prostu iść spać. Sen jest najlepszym lekarzem, a zaraz po nim – ruch fizyczny i dobre odżywianie się. 

Co jest czasem najtrudniejsze? By iść spać dokładnie wtedy, gdy nagle okazuje się, że ileś spraw trzeba było rozwiązać na wczoraj, a w głowie pustka. Już widzę zbulwersowane twarze niektórych szefów, szefów dyletantów, którzy uważają, że trzeba po prostu robić. Ja im powiem: panie, robić to pan może zmieniając wytłoczki we wtryskarce. Ale już przy tokarce to się musi pan skupić i zastanowić, uruchomić wyobraźnię.

Konieczne jest też wytworzenie wokół siebie pustki, by móc cokolwiek stworzyć. W naszym zatłoczonym świecie wytworzenie pustki wymaga determinacji. Przypominam sobie zdanie zasłyszane w radiu – pani psycholog od dzieci powiedziała, że organizując dzieciom czas z dokładnością do minuty – szkoła, basen, fortepian, kort tenisowy, angielski i łacina – nauczymy je radzić sobie z natłokiem pracy, ale pozbawimy ich kreatywności. I jeszcze inne zdanie z książki „Kapuściński non fiction” (cytuję z pamięci): Pisanie wierszy wymaga nicnierobienia

Możecie się domyślać, że jestem teraz w trudnej sytuacji i zmagam się z tym, o czym piszę powyżej. Cóż, nic, tylko samemu się zastosować do własnych rad.

Jonasz z Niniwy

Oto film powstały na warsztatach artystycznych Zatonie 2012. Jestem z nim związany nie tylko tym, że podczas jego kręcenia panowała świetna, luźna i pełna wolności atmosfera, ale i tym, że potem spędziłem nad nim, wraz z przyjacielem Michałem, pełne dwa weekendy, nie wychylając nosa zza drzwi mieszkanie i zza monitora komputera. Nie licząc samotnych godzin poprawek, renderowania, ciągłego oglądania 🙂

Film miał swoją premierę w ostatnią sobotę w kinie Rialto w Poznaniu. Oto zdjęcie z premiery – za chwilę odsłoni się ekran i zobaczymy nasze „dzieło” 🙂

Premiera

A oto i sam film