Jest 8 rano. Nocny epizod pozostaje niewyjaśniony. Było tak, że dzieci położyły się na swoich miejscach, ja koło Beniamina, padłem ze zmęczenia. Po około godzinie obudziłem się spokojny, ale z przeświadczeniem, że jest źle, i że nie warto nawet próbować stawać na nogi. Zwlokłem się z łóżka na podłogę, bo z podłogi nie można już niżej upaść, zastanawiałem się, czy Ioana jest w przedpokoju, a jeśli nie, to czy mam przy sobie komórkę, żeby wezwać pomoc.
Ioana była obok. Oczywiście i na szczęście, mimo moich zapewnień, że nie jest aż tak bardzo źle, nie uwierzyła mi i zaczęła znosić kolejne kubki (nie szklane) wypełnione rozpuszczoną glukozą, pamiętam też, jak mówiła przez telefon: "przynieście całą glukozę, którą macie u siebie".
Długo to trwało, w niepewności, czy film się urwie, czy jednak nie. Ale fantastyczna chwila, kiedy świat znów zaczyna się rozszerzać. Zawsze wtedy wydaje mi się, że właśnie tak się czuje zmartwychwstający człowiek. Po wpompowaniu w siebie mnóstwa wściekle słodkiego napoju przychodzi moment obrzydzenia (co oznacza, że już jest lepiej), więc proszę: przynieście coś normalnego do jedzenia. W takich chwilach niebiańsko smakuje zwykła sucha bułka z żółtym serem, albo i bez.
Pozostaje wyjaśnić, dlaczego tak się stało. Podejrzewałem, że przez pomyłkę dwukrotnie wstrzyknąłem insulinę całodobową. Czyli 36 jednostek zamiast 18. Ale kolejne obserwacje tego nie potwierdzają, a zupełnie nie mogę sobie przypomnieć, bym wstrzykiwał dwa razy. Kolejne pomiary w nocy pokazywały stały wzrost cukru. Oto historia (godzina – wynik):
19:39 poziom cukru 119 (przed kolacją, po prostu pięknie jak na cukrzyka)
23:51 – 138 (zaraz po wyjściu z niedocukrzenia)
0:41 – 187
1:49 – 286
4:44 – 446 (zrobiłem drobną korektę 3 jednostek insuliny)
7:13 – 465 (czyli korekta nic nie wniosła)
Gdybym przedawkował całodobową insulinę, to spodziewałbym się widocznych spadków cukru w godzinach nocnych i nad ranem, a tak nie było. No chyba że przedawkowałem "kolacyjną" porcję insuliny, ale w przypadku insuliny Apidra hipoglikemia powinna pojawić się dużo wcześniej, najpóźniej o 22, a nie półtorej godziny później. Pozostaje jeszcze podejrzenie infekcji albo innych problemów związanych ze stanem organizmu… W związku z tym, że w przyszłym tygodniu planuję jechać na odludzie jako prowadzący zajęcia z fotografii, warto byłoby wyjaśnić, co się dzieje 😉 Zobaczymy, najbliższe dni pokażą…
Na szczęście w nocy nie było drgawek, bo teraz nie mógłbym się utrzymać na nogach. Czuję się słabo, ale da radę. Tak więc na śniadanie daję asekuracyjną dawkę 10 jednostek (choć przy takim cukrze powinienem dać 16), pakuję do plecaka zwiększony zapas krówek i zaraz – w drogę, na przystanek autobusowy, i do pracy! 🙂