Nie do pogodzenia (2)

Szanowni Państwo. Oczywiście! Każda osoba, która choć trochę docenia audytorium, ale również chce szanować samą siebie, nie może zignorować faktu, że poprzedni wpis na tym blogu, przez swoją lakoniczność, wymaga uzupełnienia, skonkretyzowania. Zabawa słowami to nie wszystko. Jednakowoż – czy kryje się za nimi jakikolwiek sens?

Otóż tego właśnie sensu, choćby w śladowej ilości, spodziewa się przekazać autor. Przytoczone dialogi dotyczą stron, które różnią się zasadniczo w kwestiach bardzo ważnych. Jednak – nie doszło między nimi do wystarczającej analizy tych kwestii. Zaobserwować można obawy, pewne blokady, można powiedzieć – powstrzymania – które zapobiegają temu, by je wyjaśnić, porozumieć się, mówiąc bardziej górnolotnie – przerzucić tę cienką nić, dzięki której będzie można potem przeciągać coraz grubsze i bardziej wytrzymałe powiązania.

Dialogi dotyczą tzw. skrzyżowania bezkolizyjnego (jak to nazywa mój przyjaciel, wieloletni społeczny analityk mechaniki ludzkiej duszy), czyli sytuacji, w której dwie osoby mają wrażenie, że nie znajdują żadnej wspólnej drogi, na której mogliby się spotkać. Pomimo godzin spędzonych na rozmowach, mimo prób podejścia od różnych stron i punktów widzenia – spotkanie pozostaje w sferze marzeń. Co dziwne i ciekawe zarazem – obie strony deklarują bardzo zbliżony światopogląd, te same wartości, tu: chrześcijańskie.

Tak, chodzi o platformę wiary. Wiary dwóch osób, które wyrosły w tej samej społeczności, liczebnie bardzo niewielkiej, a tym samym – mającej potencjalnie bardzo duże możliwości wzajemnego zrozumienia i komunikacji.

A jednak. Dialogi zostały napisane już po etapie wzajemnego wzburzenia, zaskoczenia i zdziwienia twierdzeniami drugiej strony, po etapie gorącej dyskusji, prób przekonywania, nawet walki – oceniania, osądzania, kategoryzacji. Doszło do momentu, w którym strony zdają sobie sprawę z obopólnej bezsilności wobec siebie nawzajem. Jako sukces jawi się jeszcze fakt, że pozostają we wzajemnej komunikacji, nawet jeśli przekazuje ona już tylko sygnały niewiele wykraczające poza nią samą.

Moja kuzynka cytowała mi wczoraj fragmenty z jednego z ostatnich numerów Tygodnika Powszechnego. Postawienie na miłość było tam skojarzone z możliwym poczuciem własnej bezsilności wobec osoby kochanej lub sytuacji z nią związanej. Ideał miłości – to nie walczyć, uznać własną bezsilność. Dlatego tak właśnie kończy się trzeci z dialogów.

Ośmieliłem się napisać recenzję własnego tekstu 😉 Jak to zwykle bywa, recenzja jest kilkukrotnie dłuższa niż sam tekst… Ale już trudno…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *