Nie musimy wszystkiego wyjaśniać

Skądś, z nastolactwa czy dzieciństwa wyniosłem przekonanie, że ludzie między sobą muszą się za wszelką cenę dogadać, wszystko wyjaśnić. Dziś wiem, że nie jest to możliwe, a raczej – że zwyczajnie brak na to czasu i sił. A czasem nawet – brak również celu.

A jednak pozostaje ten niedosyt, rozczarowanie. Niepotrzebnie – w większości przypadków.

Zachowania niesłychane dla jednej strony, dla drugiej są normą. Do współpracy ze sobą dążą ci posługujący się podobnym zestawem sygnałów porozumiewawczych, na podobnym poziomie wrażliwości.

Tak po prostu jest.

Kłamać jest pięć razy trudniej, niż mówić prawdę

Przeraża mnie naiwność ludzi, którym się wydaje, że ich rozmówcy kupią każde słowo, byle wytłumaczenie.

Tak często wystarczy średnie życiowe doświadczenie, trochę inteligencji, żeby zauważyć, że coś się nie zgadza, że coś nie tak.

To naprawdę widać. Im bardziej prymitywnie, tym bardziej widać, i tym trudniej zachować twarz.

Mania Grania – jak się naciąga widzów

Zagrałem – oglądając program stacji TVN siedem. Nigdy nie grałem w coś takiego, ale teraz, z powodu przeziębienia, siedząc w domu, miałem czas poskakać po kanałach.

Miła dziewczyna namawiała na rozwiązanie przedstawionej na ekranie, dość prostej zagadki. Jakoś nikt nie dzwonił z odpowiedzią, nie wysyłał SMSa o treści "Wiem" za jedyne 3,66 zł. Myślałem sobie – nikt nie ogląda o tej porze? Nikt nie chce wygrać 38 000 zł, z czego 700 jest gwarantowane…?

Wysłałem. Ledwo wiadomość opuściła mój telefon, dostałem drugą:

ManiaGrania: Byles blisko ale aby miec szanse na nasza nagrode musisz zglosic sie jeszcze raz. Daj sobie szanse. Powodzenia.

No to już wiem, dlaczego nikt nie dzwoni…

Mam szczęście, że nauka rozsądku kosztowała mnie tym razem tylko 3,66 zł (chyba brutto, okaże się, jak przyjdzie rachunek). A może kosztowała więcej? Teraz wszystko jest możliwe.

A propos – gdzie jest termofor? Szkoda, że nie mogę do niego zadzwonić.

Chcę więcej

Nie chcę spać, nie chcę odpoczywać, nie chcę myśleć o niebieskich migdałach. Tak wiele rzeczy wokół, wiele zadań do wygrania, tak ciekawie. Tyle można nauczyć się, wchłonąć…

Otrzeźwienie nie przychodzi nawet wtedy, kiedy coraz mniej zaczynam kontrolować, gdy nie pamiętam, po co wyszedłem do drugiego pokoju. Gdy nie mogę zdążyć na czas, gdy obracając się, zrzucam ze stołu szklanki, nie trafiam do drzwi, wściekam się na przechodniów, że chodzą tak wolno i zawadzają.

Otrzeźwienie musi przyjść, gdy pojawia się choroba. Pojawiła się. Łamanie w kościach, otępienie w głowie, że nie można się na niczym skoncentrować.

No i dobrze ci tak.

Braciom Kaczyńskim dedykuję

Historia nigdy nie dzieli się na odrębne fazy i mądrze jest przypomnieć, jak niewielką rolę odgrywają świadome ludzkie intencje w przewidywaniu wyniku wielkich wydarzeń.

Historia Świata – ostatnie pięćset lat, Powszechna Agencja Informacyjna S.A., Warszawa 1992, str. 585.

Nie o polityce – miałem pisać…

Zastanawiam się, czy obecnie rządząca władza rzeczywiście różni się od poprzednich, czy to tylko ja ostatnio zacząłem coś więcej rozumieć z polityki… Piszę dziś o tym ponieważ to co widzę, jest dla mnie… zastraszające…

W zawód polityka niejako wpisane jest niemówienie prawdy, a z pewnością – niemówienie całej prawdy. Szczególnie w demokracji, w której to zwykli, przeciętni obywatele wybierają tych, co stoją na ich czele. Od te sytuacji byłby jeden wyjątek – gdyby wyborcy byli na tyle dojrzali i świadomi, że znieśliby każdą, szczególnie tę niemiłą dla nich wiadomość, dotyczącą przykrych konieczności podejmowanych dla ich dobra. Byłby to ideał, który, niestety, wydaje się daleki od rzeczywistości.

Tak więc politycy muszą ukrywać, pomijać pewne prawdy, muszą nawet kłamać. Jest to niejako konieczność systemu demokratycznego, w którym polityk musi wznieść się ponad przeciętność wyborców.

Z drugiej strony ideałem byłby, gdyby politycy, nawet jeśli muszą zwodzić, robili to wyłącznie dla dobra obywateli. Niestety, często zwodzą opinię publiczną tylko dla swojego dobra. Odróżnienie tych dwóch zwodzeń jest rzeczą trudną i niemożliwą do 100% realizacji.

Patrząc na obecną sytuację w Polsce zastanawiam się, o które z tych zwodzeń chodzi. Rozumiem, że trzeba mieć władzę, żeby zaprowadzić porządek. Trzeba mieć wpływ, żeby uzdrawiać nadpsute morale polityki, urzędów i społeczeństwa. Czy jednak uzykiwanie tego wpływu poprzez sięganie do centrów, które są wyrzutem dla Kościoła i dla trybunałów sprawiedliwości, może uświęcić cel, jakim jest przyszła naprawa moralna organów państwa?

Takiej schizofrenii jeszcze nie przeżyłem, być może dlatego, że nie pamiętam czasów socjalizmu. Ale wydaje mi się, że nawet tamci trochę bardziej ukrywali i udawali, lepiej pozorując szlachetność idei i działań. Wydaje mi się również, że poprzednicy obecnego rządu zwodzili w bardziej elegancki sposób. Obecni – robią to grubymi jak liny okrętowe nićmi.

Sięganie do populizmu prędzej czy później kończy się pożarciem przez masy. Sięganie do dyktatury – również. Nadzieja, że jedna partia, nie dopuszczająca do zaistnienia zdrowych opinii krytycznych ze strony opozycji, jest zdolna prosto poprowadzić państwo, jest w 90% mrzonką. Żeby być Piłsudskim, trzeba coś sobą reprezentować. Co reprezentuje sobą mąż stanu schlebiający ksenofobii, reklamujący się w mediach, które są wstydem naszego społeczeństwa, podejmujący współpracę z kimś, kogo deklarował przywoływać do porządku?

Na koniec – wspomnienie. Przed ostatnimi wyborami do Sejmu, jadąc w nocy do domu, słuchałem radiowych programów wyborczych. Wśród nich ujął mnie jeden człowiek. Panowie politycy, wasze programy wyborcze, pełne piosenek, efektów dźwiękowych, anegdot itp są niczym wobec wystąpienia jednego z was – Andrzeja Leppera. To ktoś, kto przemawia do ludzi, do ich serca, współczuje im, rozumie ich. Oczywiście w mowie. To człowiek, któremu słowa same płyną przez usta – nie odczytywane z kartki ani powtarzane do sztuczności w zaciszu studiów nagrań. Nie wnikam w sens jego słów – i wnikać jest zbędne, gdyż on nie ma większego znaczenia. I to właśnie robi wrażnie w Polsce, gdyż tak niewielu jest tych, co sens zdołają ocenić.

Łóżko – od niedawna przyjaciel

Od poniedziałku na zwolnieniu lekarskim…. Chyba po raz pierwszy – poczułem, że jest mi dobrze leżąc w łóżku. Na nic innego nie miałem siły, więc… ten spokój, ciepło i przytulność…

Jako chorowite dziecko spędzałem w nim wiele czasu, gromadząc wokół siebie, z każdym dniem, coraz większy stos zabawek i wszelkich atrakcji. Szalone dziecko, którego ciało zwykle nie nadążało za duszą, osadzone w pościeli…

Za moich czasów program telewizyjny rozpoczynał się około czwartej po południu. Chłonąłem wszystkie audycje "Mechanizacji rolnictwa" i NURTU – Nauczycielskiego Uniwersytetu Radiowo-Telewizyjnego. Dzisiaj – oglądam Planete, Discovery i National Geographic, przenosząc się myślą do starożytnego Egiptu, zgłębiając historię lotnictwa, albo rozwiązując zagadki szpiegowskie XX wieku.

Podzieliłem się moją obserwacją (o przyjacielskości łóżka) z moim tatą. Powiedział, że jeszcze nie doszedł do tego etapu. Ciekawe…

Ubolewałem, że w łóżku nie mam dostępu do sieci (netu). Ale owa boleść pierzchła skwapliwie, gdy rano odebrałem pocztę… odnalazłszy kilka list rzeczy "do zrobienia" – głównie z pracy, ale i od osobistych przyjaciół. Powlokłem się zatem napowrót do łóżka – przecież jestem na… zwolnieniu 😉

Niespanie po nocach

jest głupie, zwłaszcza, jeśli następnego dnia czeka cię 13 godzin wytężonej pracy. Niespanie po nocach jest głupie, zwłaszcza, jeśli następnego dnia czeka cię 13 godzin wytężonej pracy. Niespanie po nocach jest głupie, zwłaszcza, jeśli następnego dnia czeka cię 13 godzin wytężonej pracy. Niespanie po nocach jest głupie, zwłaszcza, jeśli następnego dnia czeka cię 13 godzin wytężonej pracy. Niespanie po nocach jest głupie, zwłaszcza, jeśli następnego dnia czeka cię 13 godzin wytężonej pracy. Niespanie po nocach jest głupie, zwłaszcza, jeśli następnego dnia czeka cię 13 godzin wytężonej pracy. Niespanie po nocach jest głupie, zwłaszcza, jeśli następnego dnia czeka cię 13 godzin wytężonej pracy. Niespanie po nocach jest głupie, zwłaszcza, jeśli następnego dnia czeka cię 13 godzin wytężonej pracy. Niespanie po nocach jest głupie, zwłaszcza, jeśli następnego dnia czeka cię 13 godzin wytężonej pracy. Niespanie po nocach jest głupie, zwłaszcza, jeśli następnego dnia czeka cię 13 godzin wytężonej pracy. Niespanie po nocach jest głupie, zwłaszcza, jeśli następnego dnia czeka cię 13 godzin wytężonej pracy. Niespanie po nocach…

Dlaczego – brak pretekstu?

Od ostatniego wpisu zastanawiam się intensywniej właśnie nad tym, co w nim napisałem. Być może właśnie dlatego, że wyartykułowanie pewnych problemów ułatwia inne na nich spojrzenie…

Czego powodem jest zamarcie, choćby na chwilę, możliwości refleksji nad życiem…? Seria drobnych sukcesów w pracy…? Drobnych, ale posuwających historię (moją historię) do przodu, sprawiających, że do starego myślenia, działania, do poprzedniej mojej pozycji w tzw. otoczeniu (environment) nie będzie już, na szczęście, powrotu. Lepsze zorganizowanie się, które owocuje większym spokojem, stabilnością emocjonalną.

A jednak – chwil, w których rodzą się refleksje, nie można do końca zorganizować. Są efektem tzw. tracenia czasu – momentów, w których umysł może wyrwać się spod nawet idealnie działającego kieratu.

Jest poniedziałek, rozpoczynam nowy tydzień, a w zasadzie nie zakończyłem poprzedniego. Bo koniec czegoś, choćby tygodnia, powinien objąć także właśnie pewne podsumowanie, chwilę refleksji i oderwania się od tego, co zajmowało głowę. Pracując, choćby tylko wieczorami, w sobotę i w niedzielę, trudno było się od tej pracy oderwać.

A może jednak znalazłoby się coś – jakaś namiastka podsumowania? Przeczytajcie następną notkę 😉

Brak pretekstu

Próbowałem wczoraj i dzisiaj coś napisać tutaj… ale nic się nie wykluwa. Nie chcę Was zanudzać przyziemnymi rozważaniami na tematy takie sobie. Byłoby fajnie oderwać się od zwykłych sukcesów dnia codziennego…

Dużo się dzieje, ale nic na tyle ciekawego, żeby tutaj pisać…

Dobranoc