Listy

Kiedyś był mistrzem w odpowiadaniu na listy. Jako nastolatek odpowiadał od razu, dowcipnie, cięto, z rozmachem, z rozmarzeniem. Czym były wtedy listy? Czymś jak szybka jazda na rowerze albo gra w piłkę. Zajeżdżał się wtedy i zagrywał. I odpowiadał na listy tak szybko, że jego korespondenci (nie było ich dużo, raczej mało) nie dotrzymywali tempa.

Im bardziej próbował coś zagłuszyć, tym bardziej to wołało o pomoc. Pisanie listów jako sposób na przeklętą samotność sprawdza się tylko częściowo. Zresztą trafił na człowieka, który odpisywał szybciej niż on. I co? I nic. To działa tylko do pewnego momentu.

Pisanie listów mu pozostało. Teraz, kiedy inni nie odpisują od razu, on czyta to, co sam do nich napisał. Dziś to jest proste, wystarczy kliknąć na folder wysłane. Czyta to, co sam napisał, bo inni nie odpisali (jeszcze). To łatwiejsze, niż odpowiadać na listy. Czasem, przyznaje się, otwiera skrzynkę odbiorczą i prosi w myśli, żeby inni jeszcze nie odpisali. Bo choć czeka na listy, to z drugiej strony boi się fali, która nadejdzie wraz z listem. Będzie go zalewać, on się w niej pogrąży, potem zacznie płynąć, najpierw nurkując, ale potem znajdzie rytm, wyjdzie na powierzchnię i dalej, dalej, i tak bez końca.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *