To ciekawe, że każdy wpis na tym blogu mógłby się zaczynać od słów: „to ciekawe”.
To ciekawe, że kiedy nadchodzi fala zniechęcenia, człowiek nią ogarnięty zaczyna szukać powodów jej nadejścia. Zapewne z przekonania, że rozpoznanie powodów pozwoli na usunięcie zniechęcenia. A to błąd. Rozpoznawane w takim stanie powody często nie mają wiele wspólnego z rzeczywistością. A jeśli już mają, to ich rozpoznanie nie na wiele się zdaje.
Słowem – rozpoznanie powodów zniechęcenia nie prowadzi do jego usunięcia. A może wręcz przeciwnie – wzmaga je. Tak więc lepiej nie próbować rozpoznawać jakichkolwiek powodów.
To ciekawe, że po wielu latach dociekania, jak się to wszystko kręci wewnątrz duszy człowieka, przychodzi stwierdzić tylko tyle, że tak po prostu jest, jak się kręci. Nawet źródeł szczęścia chyba lepiej nie dociekać, bo po ich rozpoznaniu szczęście może stracić na kolorycie. Więc na wszelki wypadek – milczmy o tym, z delikatnym wyczekiwaniem.
Miał rację ojciec, trzydzieści lat temu, rzucając swojemu synowi krótkie zdanie: „za dużo się zastanawiasz, za dużo myślisz”. Syn przez lata zarzut ten odczytywał dla siebie jako komplement. I to ciekawe, że nawet jeśli opacznie, na przekór interpretował słowa ojca, to nie przeszkodziło mu to, po latach, dojść do tego samego wniosku.
Na wagę złota okazało się odkrycie, że na zniechęcenie najlepiej pomaga… sen. Żadnej analizy, myślenia, przewidywania, retrospekcji. Tuż przed snem wskazana jest drobna dawka szumu (tak, jak teraz) padających za oknem kropel deszczu, uderzających w okoliczne liście. Ciekawe – ile tych kropel powinno paść na ile liści, by uzyskać tę drobną dawkę optymalnego szumu, lekarstwa na zniechęcenie? Co najmniej kilkadziesiąt zderzeń w ciągu sekundy? A może kilkaset? Oto rzecz, nad którą warto się zastanowić.