Kobieta (Wiesiek)

Wiesiek przyszedł na chwilę. Powiedział mi, że zaglądał na blog Moja nie-codzienność i że zauważył, że temat „kobieta” (znajdujący się na liście tagów po lewej stronie blogu) przesuwa się na dalsze pozycje.

Popatrzyłem na Wieśka nie będąc pewien, co chce przez to powiedzieć. Czyżby przyszedł sprawdzić, czy ze mną wszystko w porządku?

– Wiesiek, może po prostu poważnieję. Wreszcie. Mając tyle lat należałoby.
– Rozumiem, że możesz poważnieć, ale mimo wszystko nie spodziewałbym się, że temat „K” kiedykolwiek będzie cię mniej interesował. To nie kwestia wieku.
– Więc czego, twoim zdaniem?
– Właśnie nie wiem i to mnie zastanawia.

Nie zwierzam się Wieśkowi z moich aktualnych zainteresowań, na pewno nie ze wszystkich. W sumie to on drażni się ze mną. Znamy się jak łyse konie i Wiesiek dobrze wie, a nawet jeśli nie wie, to świetnie przeczuwa.

– Słuchaj, podejrzewam, że nie piszesz o kobietach, bo masz przesyt.

Powiodłem wzrokiem po półce z książkami, jakbym czegoś szukał.

– Osiągnąłeś pewną stabilizację, i stąd brak potrzeby poruszania tego tematu na blogu.

Wydawało mi się, że na drugiej półce od dołu była książka w żółtej oprawie. Sam nie wiedziałem jeszcze przed chwilą, że będę jej teraz szukał wzrokiem tak usilnie. Dzięki temu nie musiałem patrzeć na Wieśka.

– Wiesz, że człowiek przestaje o czymś mówić niekoniecznie wtedy, kiedy to coś go w ogóle nie interesuje, tylko kiedy znalazł realizację swoich pragnień.

Musiałem coś odpowiedzieć Wieśkowi, bo najwyraźniej brnął coraz dalej w abstrakcję rozważań. Najskuteczniejszy okazał się najprostszy sposób:

– Wiesiek, co byś powiedział na piwo?
– No może tak – powiedział Wiesiek cedząc każdą sylabę.

Nagle zacząłem się bać, że Wiesiek po kilku łykach stanie się jeszcze bardziej rozmowny. Lecz intuicja tym razem mnie nie zawiodła. Wiesiek, opróżniwszy butelkę do połowy, zwiesił rękę, w której trzymał szkło, na oparciu fotela, i zapatrzony gdzieś (sam nie wiem gdzie, przecież za ciemnym oknem nic nie było widać, a telewizora nie mam), zamyślił się rozlegle, oddychając spokojnie. I ledwo zauważalnie kiwał głową, jakby ze zrozumieniem.


Grafika niewiadomego mi autora, znajdująca się w jadalni internatu w Tymbarku.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *