Szczeka pies. Dźwięk odbija się od ścian domów. Szczeka tak co wieczór. Za każdym razem szczekanie wywołuje ten sam nastrój.
Można by się zastanawiać, jak to możliwe, że szczekanie nie nudzi mi się. Może są w nas takie struny, których drganie nigdy nie spowszednieje. To albo niepojęte, albo staje się normalne wraz z wiekiem. Zresztą, po co się nad tym zastanawiać.
Szczekanie psa ma swój kontrapunkt w tykaniu kuchennego zegara. Słucham tykania i sprawdzam – czy dziś tyka wolno, czy szybko? „Oczywiście, że zawsze tyka tak samo”, ktoś powie. Ale nie o to chodzi. Liczy się to, jak ja czuję właśnie teraz – czy dla mnie to szybkie, czy wolne tykanie?
To dla mnie miara zmęczenia, przekonałem się już, że dość skuteczna. Słucham i słyszę, że właśnie tyka szybko, więc nic tu po mnie, moje miejsce jest w łóżku. Szybko, to mało powiedziane, tykanie pędzi dzisiaj, niestrudzone, i zdaje się przyspieszać. To tak, jakbym wpadał do wnętrza czarnej dziury, a zegar pozostał na zewnątrz. Najwyższy czas się ratować, więc…. dobranoc Wam…