Żona, ech, jak to brzmi…. groźnie(?). Spróbujmy łagodniej – dziewczyna. Może należałoby napisać potocznie „jego dziewczyna”, ale raz, że to takie potoczne, a dwa, sugeruje relację własności. I znów, gdyby uściślić, że „może ona taka wcale nie jego”, to w potocznym znaczeniu sugerowałoby to pewne niewłaściwe rzeczy, co najmniej niepewność, a nie o to tym razem chodzi. Może więc jednak żona, i tyle, choć to „aż tyle”, ale jednak ciągle za mało.
Przyjmijmy więc roboczo, że jego dziewczyna, usypiając, potrzebuje spokoju – w szczególności: ciszy, takiej prawdziwej, bez szurania, wzdychania, pociągania nosem. O kaszlu nie wspominając, a już na pewno, o rety, o nagle wypadającym z ręki telefonie komórkowym, którego się potem szuka w ciemności, potrącając dajmy na to pustą puszkę po piwie. Albo nie całkiem pustą puszkę po piwie, która się wskutek czego wywraca, płyn o silnym zapachu zalewa podłogę, i trzeba biec do łazienki po ścierkę, oczywiście trzeba też zapalić światło, a wtedy okazuje się, że poszukiwany telefon komórkowy spowity został pachnącą pianą, i wtedy już nie wiadomo co najpierw, czy po ścierkę, czy zająć się telefonem, czy mamrotać pokornie „przepraszam”, choć i tak to już niczego nie zmieni.
Tak więc jego dziewczyna lubi spokój, zasypiając, a jej mąż, a może jej chłopak, ustawił w sypialni biurko, bo tam jeszcze było trochę wolnego miejsca. A może też dlatego, że lubi pracować blisko łóżka, by mieć dwie przyjemności blisko siebie – i pracę, i dziewczynę, a może po to, by móc się położyć, gdy przy pracy braknie weny, albo wręcz przeciwnie – szybko podnieść, gdy w środku nocy wena powróci.
Z kolej jego dziewczyna przesiaduje całymi nocami przy komputerze, kiedy dostanie zlecenie, bo musi zdążyć do siódmej rano, żeby na ósmą iść do pracy, tej swojej drugiej pracy, która w zasadzie jest jej pierwszą pracą. Skoro więc jej chłopak lubi zasypiać w towarzystwie pracujących, a jego dziewczyna wprost przeciwnie, to zamiast walczyć z tym stanem rzeczy, można mu się poddać, a wręcz go wykorzystać. Czyli? Zamienić biurka! Dziewczyna do sypialni, a chłopak – wprost przeciwnie. Tak więc – do roboty! Ojej, ile to roboty…