Siedzę w kuchni przy oknie, światło zgaszone, migają lampki. Nie mamy choinki, jaką w domu miała zawsze Ioana, a ja – nigdy. Ale mamy kolorowe lampki, zawieszone na oknie. Mrugają…
Szukam miejsca, gdzie w moim małym miasteczku mógłby się narodzić Jezus. Z pewnością nie byłby to mój dom ani żaden inny należący do moich przyjaciół i znajomych. W zasadzie jedynym miejscem, które znalazłem, byłaby… noclegownia. Jest niedaleko szkoły.
Nie piszę o tym ze smutkiem czy rozgoryczeniem. Rozumiem też, że nie dowiedziałbym się o tych narodzinach, na pewno nie od razu, tak jak pasterze. W zasadzie kiedy miałbym możliwość się o nich dowiedzieć? Nie wiem… Przez moment postawiłem się w sytuacji Natanaela, wątpiącego czy może być coś sensownego na tym świecie. Nie wierzę mediom, dostrzegam względność nauki, filozofii, sądownictwa… Co mnie mogłoby zachwycić? Czyli – po czym poznałbym Jego?