Beniamin

Płakałeś tygodniami, w przerwach między snem i karmieniem. Pamiętam ten pierwszy raz, gdy przebudziłeś się, popatrzyłeś na nas, i zamiast wykrzywić usta w podkówkę, rozciągnąłeś je w szerokim uśmiechu. I choć płakałeś jeszcze przez następne dni, to ten uśmiech ci pozostał. I wydaje mi się, że już zostanie. Gdybym mógł mieć takie życzenie, że kiedy będziesz mnie żegnał, a ja już nie będę mógł ciebie zobaczyć to uśmiechnij się tym samym uśmiechem. Dobrze?

Teraz twoja twarz zdradza każdą twoją myśl, każde wrażenie. I muszą być one wesołe, bo śmiejesz bardzo często. Oprócz uśmiechów widać fascynację tym, co widzisz wokół. I zamyślenie. Gdy siedzisz naprzeciwko okna, wpatrzony w niebo, albo patrzysz gdzieś w dal. Gdy słuchasz muzyki – sam w pokoju. Jesteś często zajęty swoimi myślami. Wiesz, czego chcesz, prosisz o to, walczysz. I mówisz – czasem bez przerwy, nie bacząc na słowa, za to – z pełną intonacją, ze zdziwieniem, zapytaniem, ciekawością.

Złościsz się, a jakże. Nieprzeciętnie, z wrzaskiem przeraźliwym, pełnym żalu. Walczysz, szarpiesz się. Lecz umiesz zrozumieć, można cię przekonać. Przytulasz się wtedy, szloch szarpie twoją pierś, ale coraz wolniej.

W twoich ruchach masz to, co bardzo lubię – szybkość połączoną z łagodnością, zgrabnością i elegancją. Mówiąc krótko i banalnie – jesteś piękny.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *