Śnieg pada na moją głowę, ramiona, niczym konfetti. Tak samo lekki, nie tak chłodny tym razem. Przymykając oczy czuję go na skroni. Wdech powietrza, mam wrażenie, jakbym mógł policzyć cząsteczki powietrza wpadające mi do nozdrzy.
Gdzie jesteś…
Konieczność podejmowania decyzji… gdy byłem dzieckiem, zdawała się czymś wymarzonym. Teraz mam jej przesyt. Konieczność oczekiwania – na odpływ emocji, na rozwój sytuacji, na przebieg czasu, który wiele wyjaśni. Gdyby tak można skoczyć od razu na koniec świata i zobaczyć, do czego to wszystko doprowadzi. Lecz nie da się. Trzeba przetrwać, przeżyć, przeczekać każdą minutę życia, doświadczyć jej sekunda po sekundzie, z każdą przebiegającą mózg myślą, drgnieniem uczuć… Których nie da się ominąć. Każdym słowem, dotknięciem, uściskiem. To wijąca się wraz z czasem ścieżka, którą przebieg zdarzeń wypala w naszych głowach… Ścieżka, czasem biegnąca lekko, jak bosa dziewczyna po wiosennej łące. Czasem jak te trawy, wypalane, z bólem, pozostawia pogorzelisko.
Czy mnie rozumiesz..?
Unik, zwód, udawanie, ignorowanie – to odruchy obronne. To, co kiedyś u innych doprowadzało mnie do rozpaczy i wściekłości, odzywa się w końcu i u mnie. Przerażające, bo teraz trzeba im wybaczyć, i przyznać, że nie mam prawa ani do potępienia ani do stosowania tych samych metod.
Co dla Ciebie znaczę?
Gdyby tak dobrze zastanowić się nad tym, jakie decyzje należy podjąć, to okaże się, że większość z nich już sama się podjęła. To znaczy podjęliśmy je my sami, dawno temu, tylko że wtedy jeszcze nie zdawaliśmy sobie sprawy.
A może po prostu, znów… za mało spałem. I świat wydałby się prostszy…