Mario Vargas Llosa
Z wywiadu w Gazecie Wyborczej – Magazyn, 29-30 października 2011
Najbardziej zgorzkniali ludzie jakich znam to ci, którzy nie poszli za swoim powołaniem.
Ja, Piotr, wyrzucam z siebie to, czego nie mogę utrzymać w środku, co przyjemne, ekscytujące, ale również poplątane i męczące.
Mario Vargas Llosa
Z wywiadu w Gazecie Wyborczej – Magazyn, 29-30 października 2011
Przepraszam za bezpośredniość, ale to zdanie nasunęło mi się przy pierwszym czytaniu, oraz drugim i trzecim, tytułu maila, który trafił do mojej skrzynki jako reklama.
Weź pożyczkę i odbierz nawet 1500 zł w prezencie!
Rety, to jaki drakoński musi być to kredyt, żeby dostać tyle "w prezencie!" A przecież ten "prezent" nie jest niczym innym, jak częścią kredytu właśnie :-)))) Bo oni muszą to potem odebrać sobie w postaci odsetek lub jakichkolwiek innych opłat, plus oczywiście zarobek, bo nie są instytucją charytatywną! Czy mają mnie za idiotę? Najwyraźniej. Przecież tak naprawdę to jest antyreklama, albo reklama zakładająca, że ja nie mam pojęcia o co w tym wszystkim chodzi. Czy naprawdę ludzie dają się nabierać na takie hasła? Widocznie tak…. Kolejne punkty tylko to potwierdzają:
No tak, dopiero teraz zobaczyłem tekst drobnym drukiem. Naprawdę trudno go przeczytać, bo jego kolor jest jak kolor tła, tylko odcień nieco jaśniejszy. Wynika z niego, ze RRSO, czyli Rzeczywista Roczna Stopa Oprocentowania wynosić może bez mała 30%, a raty i ostateczne warunki i tak zależą od każdego klienta z osobna. Oraz że warunki oferty są wg stanu na 24 sierpnia 2011… A przecież minął już miesiąc, i kto wie, jak jest teraz…?
Sorry, to jest mój blog i mogę napisać, co o tym myślę. A myślę, że to jest rozbój w białych rękawiczkach… Kiedyś rozbojowi ulegali ci, którzy nie byli w stanie złapać maczugi, żeby się bronić przed napadem. Dzisiaj – ci, którzy nie są w stanie – policzyć, zorientować się, opanować…
Coś drgnęło…
</p></body>
</html>
puszczam to sobie już kolejny raz 🙂
Stoją stadami. Błotniste deszczem dróżki prowadzą do każdego z nich. Jak Marsjanie wśród pomorskiego krajobrazu poniemieckich zabudowań i niektórych małych socjalistycznych bloczków. Byłe sklepy GSu i rozczochrane dziewczyny na rozklekotanych wózkach wożą tam swoich młodszych braci, po tych wsiach. Taki to krajobraz.
"Stać pod turbiną" nie można, jak informuje żółta tabliczka. Nieskazitelne, potwornie smukle stojące tuby, do których wejścia prowadzą schodki, obserwowane automatycznie przez wąskie, prostopadłościenne główki nigdy nie gasnących oczu kamer. I włazy, jak marsjańskie, błyszczące, półokrągłe.
Z zamkniętymi oczyma można wyczuć turbinę nad głową. To wzbudzający drżenie, falujący szum powietrza, o niskim tonie.
Ktoś zauważył, że piszę czasem o NFZ i służbie zdrowia. Zobaczcie komentarz pewnego Pana pod moim wpisem:
http://pk.blox.pl/2011/05/NFZ-czy-cos-innego.html#ListaKomentarzy
Cytuję:
:-)))))))))
Nie mogę się nie uśmiechnąć, czytając ową "ofertę".
Świetnie pasuje jako uzupełnienie tematu 😉 Po prostu – rewelacja!
Ciekawe, czy brak przecinków to efekt wprost kopiowania z jakiejś strony
internetowej 😉 Zrobił się z tego bełkot, niestety… A leczenie to
jest biznes, który odzwierciedla się w cyfrach – im więcej i im większe,
tym lepiej. Pan Bartłomiej Mrowiec! (Jednak coś mnie powstrzymuje przed
przejściem na "ty", jak to zostało zrobione) Za bardzo przypomina to
ofertę na placu targowym. Nawet żadnego miłego wstępu, żadnych oznak
człowieczeństwa :-))) Pan oferuje "komfort w leczeniu", a ja jestem
"body", które jest Panu potrzebne. Trochę słabo się Pan stara :-)))
Od wczoraj uwięziony w łóżku (paskudna grypa), dziś trafiłem na kanale CNN na uroczystość zaślubin księcia Monaco Alberta z Charlene Wittstock. Ma ona miejsce na głównym dziedzińcu pałacu w Monte Carlo. Trzy i pół tysiąca zaproszonych, obraz telewizyjny nieskazitelny ukazuje nieskazitelne kostiumy nowożeńców, ich rodzin, zaproszonych, biskupów, śpiewaków, chóru i orkiestry. Sztuka poruszania się z pięciometrowym trenem (na oko) nie jest znana nikomu z moich znajomych. Zbliżenia twarzy ukazują ludzi, którzy nie zawsze są piękni, są jak normalni, ze zwykłymi grymasami twarzy. O! pięknie ubrana kobieta w pierwszym rzędzie właśnie poprawia sobie stanik, narzeczony, choć uroczysty, to czasem rozgląda się bezładnie gdzieś wysoko dookoła… Na słowa biskupa o miłości i odpowiedzialności potakiwał pospiesznie głową, potem mrugnął okiem do Charlene. Inny biskup wkłada palec pod grube okulary i zaciera sobie oko. A Sarkozy – jaki zmęczony, zmarniony na twarzy…!
Uroczystość z ogromnym rozmachem, szkoda, że tak mało książąt jest dzisiaj 🙂 Z drugiej strony – oni wydają się normalni, tylko jak poprzebierani i postawieni w tej innej niż zwykła sytuacji… 🙂
Na przedwczoraj termin u okulisty, zapisany jeszcze w tamtym roku. Przedwczoraj powiedzieli, że od pierwszego stycznia zmieniły się zasady: tego terminu już nie ma.
Dzisiaj – okienko rejestracji otwiera się o siódmej rano, do pacjentów, czekających od szóstej. Potem głos: dziś tylko sześć miejsc. Reszta kolejki odejdzie znów z kwitkiem. Matka z dzieckiem, pomarszczona kobieta o lasce, jakiś wysoki facet, który próbował podejść bez kolejki, ale go odgonili (inni pacjenci).
Dlaczego? NFZ, kontrakt, punkty, pieniądze. Ale tak naprawdę – dlaczego?
Długo się zastanawiałem, dlaczego tak trudno przekonać ludzi do czegoś lepszego. A nawet jeśli już nie przekonać, to nawet opowiedzieć im o tym. I pokazać obecne niedogodności.
Problem w tym, że to coś lepsze polega na zawarciu szczegółów, które są poza możliwością zrozumienia wielu ludzi. Samo słowo szczegół oznacza, że to coś jest niewielkie, drobne, niełatwo zauważalne. Każdy z nas ma pewien próg zauważania szczegółów. Ten próg zależy od naszego doświadczenia i wrażliwości. Jedno i drugie zmienia się z czasem, zwykle – na lepsze. Ale jeśli ktoś nie jest w stanie dostrzec pewnych szczegółów, nigdy nie zrozumie, co one zmieniają i dlaczego kształtują wysoki poziom. Niestety, zbyt często i zbyt wyraźnie widać, że ktoś nie miał pojęcia, co projektował, o czym pisał, co planował.
Zwrócenie mu uwagi zwykle kończy się albo postawą osła: "Ależ o co chodzi? Przecież wszystko jest świetnie!", albo jastrzębia: "To pan, panie kliencie, nie przeczytał instrukcji, nie zauważył, nie chciało się panu, a przecież tam wszystko jest napisane!". Przykład z życia: "Automat połyka 2 złote? Bo pan ma fałszywą dwójkę!" "Chce pan złożyć reklamację? Proszę się zgłosić na ulicę taką i taką, złożyć pisemną reklamację, odpowiadamy w czasie 14 dni roboczych" (chodzi właśnie o automat parkingowy).
Traktowanie w którym to właśnie klient, gość, pasażer jest winien. Na czym polega elegancja i godność traktowania? Nawet tych najtrudniejszych klientów? Elegancja i godność, która wcale nie uwłacza np. sprzedawcy. Słowo przepraszam nie uwłacza sprzedawcy ani nikomu, wprost przeciwnie – świadczy o szczególnej kulturze. Ciągle niewielu jest w stanie to pojąć, więc kluczą, zmyślają, winią klienta.
Planowanie przestrzeni sklepów, dworców itp. w taki sposób, aby dobrze czuli się tam pasażerowie i klienci…? Pomimo marmurów, automatycznych schodów i zawrotnych przestrzeni – miejsca pozostają zupełnie nieprzyjazne odwiedzającym z uwagi na brak wyobraźni co do potrzeb klientów. Trudno się w nich odnaleźć, trudno cokolwiek dowiedzieć, bo nikt nic nie wie. "Obsługa udziela informacji w trzech językach" – usłyszałem. Ale gdzie jest ta obsługa? Chyba, że właścicielom chodzi tylko o zysk i ułatwienie sobie życia.
Konkretnych przykładów można by mnożyć, choćby przyjeżdżając do Krakowa autobusem i próbując gdziekolwiek dojść. Zupełnie nieżyciowe, niepraktyczne i wręcz utrudniające życie "pomysły", o których nie wiadomo, czy w zamiarze miały być genialne, czy w ogóle ktoś się nad nimi zastanowił…
Trzy zdjęcia z Krajowego Terminala Lotniczego w Krakowie-Balicach.
——–
A na deser – coś z polityki 😉
Hegel (cytat według Slavoja Żiżka z wywiadu z Gazetą Wyborczą):
telefon:
– Piotr, będę u Was w sobotę wieczorem. W niedzielę jadę do siebie pociągiem, wsiądę sobie u Was na stacji i za pięć godzin będę u siebie.
– Wsiądziesz u nas? A jaki to pociąg zatrzymuje się na naszej stacyjce?
– To tanie linie kolejowe (TLK) wyobrażasz sobie? A jedzie szybciej niż oryginalny intercity. Pięć i pół godziny do Białegostoku.
– Nie do uwierzenia. Przyjeżdżaj!
Niedziela. Jesteśmy na stacyjce, mróz ostry. Stacyjka ta sama co tutaj.
Pociąg spóźnia się tylko piętnaście minut, choć jedzie aż z Zakopanego. Niemożliwe. Wreszcie wjeżdża na stację, czyściutki, lśniący, z przodu nowoczesny wygląd, z boku – dosłownie tramwaj, tyle że na kolejowych torach. I wypełniony jak to tramwaj w godzinach około szczytu. Jaśnieje zielony przycisk do otwierania drzwi, które odskakują na zewnątrz. W środku studenci okazują się siedzieć przy drzwiach w przejściu, odskakują więc również. Ten "pociąg" jedzie przez całą Polskę, nawet nie za bardzo się spóźnia i bije rekordy prędkości.
– Trzymaj się, do zobaczenia!
sms:
Egzotyka, połowa na stojąco lub koczuje na podłodze.
sms:
Pogrążam się na stojąco w świat myśli.
sms:
Prędkość max. 157 km/h
sms:
Stałem godzinę. Przed Warszawą pobili się górale drwale, krew się lała, brałem udział w pacyfikacji towarzystwa, w Grodzisku wkroczyła policja i pogotowie. Mamy ok. 1 godz. spóźnienia 🙁