Zdjęcia z imprezy

Pomyślałem sobie, że zaproszę Was do obejrzenia zdjęć z imprezy, na której niedawno fotografowałem.

http://www.spn.kubic.info/2009-04/

Do zdjęć chciałbym dodać kilka słów komentarza, dla tych, którzy chcieliby oceniać pod względem fotograficznym. Ten zestaw zdjęć to nie jest fotoreportaż w sensie konsekwentnej fotograficznej wypowiedzi, zresztą zdecydowanie zdjęć jest za dużo. To zdjęcia dla uczestników. Z wielu zdjęć jestem zadowolony, ale są też takie, które musiały zostać zrobione i zamieszczone ze względu na postaci i wydarzenia, ale nie są interesującymi fotografiami same w sobie. Dlatego przeglądając je znajdziecie obok kadrów dobrych i bardzo dobrych – takie sobie ujęcia.

Jeszcze obserwacja – przeglądam zdjęcia najlepszych agencji fotoreporterskich np. Magnum albo VII – są tam zamieszczane zestawy-reportaże. Są to wybrane zdjęcia, odpowiednio ułożone. Ale przeszukując ich archiwum można znaleźć dużo więcej zdjęć, często bardzo podobnych, ale różnych ujęć, nieobrobionych, nie tak starannie skadrowanych itd. Światowe sławy Lauren Greenfield, czy James Nachtwey znam z publikowanych perfekcyjnych zdjęć, ale tam zobaczyłem ich sporo zwykłych, normalny kadrów, nieobrobionych, które mimo wszystko są dostępne publicznie, można je obejrzeć i kupić.

Miesiąc fotografii… bokiem

Miesiąc fotografii w Krakowie praktycznie już się rozpoczął. A ja najnormalniej nie widzę wielkiej możliwości, żeby poważniej w nim uczestniczyć. Nie wiem, może jakaś bieganina po mieście… Rower, plan trasy, i jazda od galerii do galerii. Ale najciekawsze są wernisaże, bo chodzi o spotkanie ludzi… Oprócz prac chodzi o usłyszenie choćby kilku słów samego autora. A wernisaże są wieczorami, a wieczory mam zarezerwowane… w pracy…

Chłód i samotność

Fascynuje mnie nowoczesna architektura – ale nie dlatego, że bardzo mi się podoba, tylko że w dziwnie skuteczny sposób podkreśla chłód, obcość i samotność przebywającego wewnątrz niej człowieka. Oto widok z Collegium Maximum UJ, ul. Krupnicza, Kraków. W pogoni za efektem oddala się od człowieczeństwa.

 

Dotknij mnie wewnątrz

Przeglądam moje stare zdjęcia, piszę skrótowo moją biografię. Jutro mam spotkanie z kimś, kto jest nią zainteresowany (???) i muszę się przygotować.

Zaglądam do moich starych zdjęć, które zamieszczałem na przykład na internetowych forach. To ciekawe, że czasem mam wrażenie, że wcale nie posunąłem się w rozwoju. Patrzę na te stare foty zrobione byle czym, i dokładnie czuję to samo, co czułem wtedy, kiedy je robiłem i zamieszczałem. Tylko, że wtedy byłem tak bardzo niepewny tego, czy one są "dobre". Dzisiaj wiem. O tyle jestem mądrzejszy.

Popatrzcie np. na zdjęcie tutaj: http://www.treklens.com/viewphotos.php?l=3&p=9999. Gdy go publikowałem, robiłem to zupełnie instynktownie, z wielką niepewnością. Nie wiem, czy dzisiaj odważyłbym się na opublikowanie na forum czegoś takiego. Dziś to zdjęcie mnie bardzo porusza, to największa rozpiętość, jaką można było osiągnąć tym aparatem i przy tej rozdzielczości. Maleńki traktor wobec zwalistych chmur, które wręcz kosmicznie układają się nad nim klinami na przemian: w lewo, w prawo i w lewo. Wtedy nie miałem pojęcia, co fotografuję, czułem to tylko – gdzieś. Dzisiaj – potrafię to zauważyć i opisać, i to coś porusza moją strunę – maleńkości i samotności wśród ogromu.  

"Dobre zdjęcie"… A cóż to znaczy – "dobre"? Są kwestie, których nie jestem w stanie wytłumaczyć. Na przykład tego, że pojęcia typu: "ładne", "dobre", "poprawne" – często nie mają kompletnie sensu. Że przeważnie oznaczają kicz. Raczej należy zapytać: "czujesz to? jest to twoje?" Odpowiedz. "Nie, nie czuję" albo "czułem to 10 lat temu, ale dziś to dla mnie naiwne, nudne". Albo: "Tak, czuję, to jest moje".

Wydaje mi się, że tak niewiele jest osób, z którymi można porozmawiać naprawdę o fotografii. Ponieważ w niej, tak jak w innych sztukach, kryje się twórca, czyli człowiek – jego radości, rozterki, lęki, zwycięstwa. Czyli jest to rozmowa wprost o drugim człowieku. A jak rzadko rozmawiamy naprawdę o sobie nawzajem, dotykamy siebie nawzajem wewnątrz.

Kontekst

Patrzę na to moje fotografowanie w różnych miejscach, w teatrze, na ulicy, wśród ludzi i zdaję sobie coraz mocniej sprawę z tego, że fotografia wymaga kontekstu. Zdjęcia robione w określonej grupie ludzi, dla tych ludzi znaczą dużo więcej, niż dla innych. Stąd np. w artykułach o wybitnych fotografach, gdy pokazuje się ich 2-3 zdjęcia, a choćby nawet 10 zdjęć, to zwykle nie robią one wrażenia, wyglądają marnie, i prawie każdemu wydaje się, że zrobiłby takie samo. Tak tak, najbardziej wybitne zdjęcia wyglądają przeważnie na zupełnie zwykłe. Ale żeby je ocenić, trzeba znać kontekst, w jakim zostały zrobione, zostały zestawione i zaistniały.

Stąd też nieszczęście internetowych forów fotograficznych, w których użytkownicy publikują średnio 10 zdjęć na minutę. Szalona masówka najróżniejszych zdjęć zupełnie niszczy ich kontekst.

Zresztą, jak powiedział mój przyjaciel Michał, kontekst jest też tym, co przesądza o naszym odczuwaniu szczęścia…   😉

Prószy za oknem

Pustki u mnie w dziedzinie pisania. Może dlatego, że głowa pracuje na obrazach – na tym, co by tu i jak sfotografować. W komputerze czekają zdjęcia do obrobienia. Przypominam sobie słowa Tomasza Tomaszewskiego, które usłyszałem w niedzielę. Że współczesne zdjęcie nie istnieje bez Photoshopa, i że wprost nie da się oglądać kadrów, które bez obróbki zeszły z matrycy aparatu. Kategoryczne, przesadzone stwierdzenia mają czasem magiczną moc 🙂 Siadam więc, myszka w dłoń i… naprzód!

Wielki jak bańka

Kasia zapytała mnie dzisiaj, czy noszę aparat ciągle przy sobie. Otóż – nie. Ale w pewnym momencie życia zostaje się fotografem i patrzy się na świat jakby ciągle przez aparat, nawet, jeśli się go nie ma.

Ale dzisiaj miałem, idąc przez Rynek. Sara byłaby zachwycona, gdyby mogła zobaczyć te bańki. Pokażę jej jutro zdjęcia 🙂

 

Zafascynowały mnie te bańki. Ogromne, pulsujące, jak zjawiska z kosmosu. Dzieci przebijały je ot tak sobie, ale przecież można by pozwolić im płynąć. Nikt nie wie dokąd.

O dziwieniu się, cyniźmie i przekorze

Przypominam sobie tym razem słowa Tomasza Tomaszewskiego

– nie odbierzcie sobie zdolności dziwienia się, uważam, że kto raz ją straci, już jej nie odzyska; trzeba ją w sobie pielęgnować, podsycać; jest tak wiele nie odkrytych mechanizmów, tak wiele spraw do poruszenia, i choć wszystko już zostało sfotografowane, to można fotografować na nowo – osobiście, subiektywnie i dlatego niepowtarzalnie – i to jest jedyna szansa dla kolejnych fotografów

– brońcie się przed cynizmem; nie bądźcie cyniczni wobec ludzi, oni to wyczują i odrzucą was

– zawsze uważałem, że trzeba iść w przeciwną stronę; jeśli wszyscy biegną w prawo, to wy musicie iść w lewo, tam, gdzie nikt nie idzie.

Do przodu!

Słuchałem audycji programu II Polskiego Radia. W niej Marek Chołoniewski wspomina swoje studia u Bogusława Schaeffera. Co dla mnie najważniejsze – w początkowym okresie studiów nad kompozycją studenci musieli pisać piórem, nie ołówkiem. Chodziło o to, żeby nie cyzelować partytury, nie poprawiać błędów, tylko po prostu napisać utwór. Podobno Schaeffer mówił: błędy z tego utworu poprawisz w następnym.

To dla mnie genialny sposób na obejście własnego perfekcjonizmu, który w momencie, kiedy nie ma się odpowiedniego przygotowania oraz doświadczenia, może skutecznie zablokować pracę, czyli jakikolwiek postęp.

Podobne zdanie, z dziedziny zarządzania, cytuję za autorem, którego nazwiska nie pamiętam (może Peter Drucker):

Jeśli masz podjąć 10 decyzji, a podjąłeś tylko 6 decyzji, to już na wstępie podjąłeś 4 błędne decyzje.

„Nie ściemniaj” – jednak!

Dziś uczestniczyłem w spotkaniu z Werniką Łodzińską. Jest znana z tego, że wspólnie z Andrzejem Kramarzem tworzą cykle zdjęć przedstawiające wnętrza domów, szczególnie miejsca związane z ludźmi, którzy zamieszkują te wnętrza. Zdjęcia powstały nie tylko w polskich domach, ale np. w Kairze czy na Ukrainie.

Ucieszyło mnie jej stwierdzenie, że fotografując trzeba być otwartym i szczerym wobec ludzi, gdyż każdy fałsz czy ukrycie się oni bardzo dobrze wyczuwają.

Nie tak dawno pisałem tutaj: "nie ściemniaj". Jakie to miłe, gdy znów ktoś inny wzmocni ten sam ogienek, który może nie zawsze śmiało tli się we mnie. Tak, trzeba być otwartym i szczerym! Jeszcze się na tym nie przejechałem 😉 Nawet wierzę, że mimo, że to trudne, to daje trwały efekt – zaufanie innych, i dalej – przewidywalność, poczucie bezpieczeństwa. I dalej – trwałą przyjaźń.